Martina
Cóż, kto by się spodziewał, że zostanę przyjęta tak szybko i ciepło. Zostałam ulokowana w wolnej kajucie na pokładzie, chyba zauważyli mój konserwatyzm. Może i potrafiłam być dość nowoczesna, ale nie na tyle by dzielić pokój z chłopakiem którego znałam rychło dwa miesiące. Choć jakby to przemyśleć to jednak zrezygnowałam z poprzedniego życia dla niego. To by mogło wyjaśniać aluzję Leona Valdeza i jego podejrzane uśmieszki za każdym razem jak widział mnie obok Nica. Ignorowałam go. Zdążyłam się do wszystkiego przyzwyczaić. Opowiedziano mi wiele historii o przygodach w jakich brali udział, nie chętnie, acz sprawiedliwie odwdzięczyłam się znanymi mi anegdotkami z mojego życia.Po tygodniu podróży zrobiliśmy sobie przystanek by uzupełnić zapasy. Po nocnych wartach Nico, Piper i Leo spali smacznie. Jason, Hazel i Annabeth wybrali się na grzbiecie Franka do miasteczka na "wielki shopping" jak raczył nazwać ich przygodę nasz kapitan - "Płomienno ręki". Na posterunku zostałam i Perseusz Jackson, w pobliżu co jakiś czas krzątała się Kalipso, narzekając na bałagan.
Siedziałam na dziobie łodzi spoglądając w dół na miasteczko pod nami, kiedy nagle czyjś głos wyrwał mnie z zamyślenia.
- Hej Martina. - przywitał się Percy i usiadł na pokładzie zachowując pewien dystans. Odpowiedziałam mu skinieniem głowy. - Kilka spraw nie daje mi spokoju od czasu kiedy spotkaliśmy Cię na Forum Romanum. Mógłbym ci zadać kilka pytań?
Mówił trochę niepewnie i oczy kierował na coś poza horyzontem. No tak, nawet u jednego z największych herosów w historii poznanie półbogini żyjącej od tak wielu wieków mogło wywołać... może nie strach, ale pewnego rodzaju zmieszanie.
- Jasne, pytaj, a ja może znajdę odpowiedź na twoje pytania.
- Więc.. - oczyścił gardło chrząknięciem - Zastanawiały mnie rękawicę które miałaś podczas walki z Lwem Nemejskim...
- Ach... To. - przerwałam mu i z Duat wyjęłam rękawice. Skóra była gładka, a pazury lśniły złotem. - Kiedyś udało mi się już go pokonać tego potwora. To trofeum. Zdobyła je już kilka wieków temu
- Och, też kiedyś z nim walczyłem, z pomocą łowczyń, zabiliśmy go strzałami i kosmicznym żarciem. - Streścił mi tą historię, oczywiście nie umknął mi fakt pojawienia się w niej Bianki, siostry Nica i mojej osobistej "nadawaczki" misji. - Wiem też, że Herkules udusił go gołymi rękoma, jak tobie się to udało? Bo podejrzewam, że kiedy z nim walczyłaś nie miałaś kosmicznego jedzenia, a - nie obraź się - nie wyglądasz na kogoś kto mógłby go od tak udusić.
- Tak zdecydowanie nie posiadałam, niczego takiego. - Uśmiechnęłam się smutno. - Miałam tam wtedy pomocnika, przyjaciela. Miał na imię Rafael i był synem Marsa, a ja byłam kapłanką w ukrytej świątyni jego ojca. To były czasu polowań na czarownicę, więc Córki i Synowie Magii tacy jak ja ukrywali się pośród innych herosów. Wyszliśmy razem i zostaliśmy zaatakowani.
Nico
Po ubraniu się, zjedzeniu czegoś, ostatnio zyskałem dziwny apetyt, ruszyłem na górę schodami, nagle usłyszałem głos Tiny, łagodny jak zwykle, ale smutny. Widziałem, Kalipso na dole sprzątającą mesę, więc wiedziałem, że towarzyszem Martiny musiał być Percy. Postanowiłem się nie ujawniać i wysłuchać historii do końca.- Wyszliśmy razem i zostaliśmy zaatakowani. Byliśmy z dala od innych, nie mieliśmy broni, a ja unikałam magii by nie dostać się na stos. Rafael usiłował mnie bronić, zrobił z siebie tarczę i osłonił mnie własnym ciałem. Lew uderzył go łapą on on odleciał na parę metrów. Leżał bez ruchu - tu jej głos zaczął się łamać - nie wiem co mi się w tedy stało, ale użyłam więcej mocy niż kiedykolwiek wcześniej. Wymówiłam zaklęcie niszczenia, ale nie wierzyła, że zadziała, a potwór po prostu rozpadł się w pył, zostawiają mi moje trofeum jakby miało to zwrócić...
Wtedy przerwała, poczułem małe ukłucie zazdrości, mi o tym nie wspomniała...
- Byliście blisko? - spytał Percy.
- On był, ja zawsze uciekałam, ale do czasu. - Teraz jej głos był już normalny, ciepły, ale stanowczy. Kąciki moich ust podniosły się na myśl o tym, że odemnie nie uciekła.
- A jednak - Percy dalej drążył - tym razem nie uciekłaś. Może jestem wścibski, nie musisz odpowiadać jeśli nie chcesz, ale ciekawi mnie dlaczego zmieniłaś zdanie?
- W porządku, czasami dobrze jest wygadać się osobie nie uwikłanej w twoje życie wiesz? A odpowiadając na pytanie, ucieczka męczy, a kryjówki kiedyś się kończą, a po za tym tym razem poczułam, że tak to powinno się skończyć.
Po moim ciele rozlało się ciepło.
- Wiesz, - odezwał się po chwil Percy - wydaje mi się, że twoja decyzja będzie dobra dla Was obojga.
Właśnie wtedy postanowiłem pojawić się na pokładzie, oboje spojrzeli na mnie nie zaskoczeni.
- Dzień dobry. - przywitałem ich. Percy pomachał mi ręką, a Martina podniosła się trochę i odezwała się.
-Ciao Nico.
- Zostawię Was samych. - Percy uśmiechnął się porozumiewawczo, ale nie byłem pewny do kogo. Kiedy odszedł, usiadłem obok Martiny.
- I jak się podsłuchiwało? - uśmiechnęła się, wplątując palce w moje włosy, kiedy usadowiła się za mną.
- Jestem całkowicie pewny, że nie mam pojęcia o czym mówisz. - odpowiedziałem spokojnie.
- Och, nie bądź zły, że Ci nie powiedziałam, - chciałem jej powiedzieć, że nie jestem, ale przerwała mi. - ale nie jestem w stanie rozmawiać z tobą
o kimś w kim się kiedyś zakochałam. I chyba rozumiesz co mam na myśli. - Rozumiałem.
- Nawet nie myśl, że jestem zły, ale mnie też zastanawia, dlaczego zmieniłaś zdanie akurat w moim przypadku?
- Heh, - odwróciła mnie swoją i spojrzała na mnie swoimi niebieskimi oczami. - Powiedzmy, że masz większą siłę przebicia, niż mieli inni.
Po tym poczułem jak jej wargi dotykają moich łagodnie, odwdzięczyłem jej się tym samym. Żyłem ze świadomością, że było wielu przede mną, i mogło być ich też wielu po mnie, ale nie obchodziło mnie w tamtej chwili. Pewnie trwali byśmy w pocałunku jeszcze długo, ale za plecami usłyszeliśmy długi gwizd Leona, który został brutalnie uciszony przez Percy'ego i jego talent do odnajdywania wody w każdej sytuacji by móc kogoś nią oblać.
- Stary! Dopiero się ubrałem! - marudził Leo.
- Ciesz się Leo, ja i Kalipso zrobiłybyśmy to mniej delikatnie. - druga dziewczyna kiwnęła głową podrzucając w dłoni coś co wyglądało jak ananas.
- Ułć!
____________________________________________________________
Witajcie!
Powróciłam z rozdziałem po chyba roku nieobecności, ale postaram się dokończyć opowiadanie, nie stety ostatnio oderwałam się od tego fandomu, ale czytam "amełykanckie" fanfici i zdaje się to dawać efekty, jakby nie patrzeć pisanie rodziału zajęło mi coś ok. półtorej godziny, więc...
Nie wyszło mi czytanie Krwi Olimpu, przeczytałam 130 stron i oderwałam się, ale obiecuję, że postaram się przeczytać i doprowadzić opowiadanie do końca.
Miłego czytania, przekażcie mi co myślicie!
Pozdrawiam!