Notka:
Chcę Wam tylko oznajmić, że dopóki nie znajdę i przeczytam "Krwi Olimpu" to nie będę publikować kolejnych rozdziałów. Chcę, dotrzymać wierności oryginałowi. Pozdrawiam
Muzyka
Hej!!!
Sprawiedliwość nie oznacza, że wszyscy dostają to samo. Sprawiedliwość oznacza, że wszyscy dostają to, czego potrzebują.
~Rick Riordan ~
sobota, 29 listopada 2014
poniedziałek, 24 listopada 2014
Rozdział 17
Nico
Pożegnań stało się zadość, siedzieliśmy na statku. Nigdzie jej nie było, przestałem szukać. Kaspian rozmawiał z Percym i Jasonem. Frank, Hazel, Piper i Kalipso machali z pokładu, Leon szykował swoje aparatury do odlotu.
Kiedy już lecieliśmy nad Rzymem zauważyłem, że Annabeth mi się przygląda. To było dziwne, bo zazwyczaj byliśmy sobie obojętni, mijanie się bez słów itp. Podszedł do niej Percy, zaczęli o czymś rozmawiać. Postanowiłem zejść pod pokład, trafiłem do swojej kajuty.
Leżałem na łóżku, rozmyślałem o tym dlaczego nawet się nie pojawiła. Może nie powinienem był? Usłyszałem skrzypienie drzwi, uznałem, że to Hazel przyszła sprawdzić co zemną. Zmieniłem zdanie kiedy poczułem dotknięcie dłoni na moim ramieniu i zobaczyłem jasną skórę i pomalowane na czarno paznokcie. Wstałem jak oparzony, a kiedy się odwróciłem... Nie wierzę...
- Ciao Nico.- powiedziała tylko tyle.
Nie zdążyła nic dodać, nawet nie próbowała. Objąłem ją szybko, poczułem jak zarzuca mi ręce na kark.
- Myślałem, że się już nie spotkamy.
- Ciii... Wiem, powinnam z tobą porozmawiać...
Odsunąłem się od niej trochę, ale nadal ją obejmowałem.
- Chce wiedzieć, jak się tu dostałaś?
- Jak myślisz? -
Chwilę pomyślałem.
- Annabeth! To ona, prawda?
Zaśmiała się i położyła mi dłoń na policzku.
- Ti Amo, mio caro.* - wyszeptała i pocałowała mnie.
Nie powiem, czasami lubię być w centrum uwagi, ale kiedy pojawił się ten pegaz to była przesada! Oprócz tego upartego skrzydlatego rumaka, cała załoga uparła się, bym został tłumaczem.
Panie, powiedz mi gdzie ona jest! - odzywał się w mojej głowie kary koń.
- Kto? Chodzi ci o...
O Tinę panie, nie mogę jej zostawić samej.
- No, w tej chwili to chyba na samotność nie cierpi.
Poczułem się głupio, wszyscy patrzyli na mnie jak na idiotę. W sumie to nic nowego...
- No co? Szuka Martiny! - zwróciłem się do nich. Potem popatrzyłem na pegaza. - No kolego będziesz musiał poczekać na...
- Poczekać na co? - Odezwał się ktoś za nami. Była pretor pojawiła się na pokładzie cicho (teraz potrzebujemy dwóch dzwonków),podeszła bliżej a za nią wyłonił się Nico. Nikt o nic nie pytał, choć bałem się, że Leo z czymś wyskoczy... Nie myliłem się...
- To co? To wy teraz jesteśc... Auuu - uciszył go łokieć Piper wymierzony w brzuch. - Może choćmy zjeść.
________________________________________________________________________________
Krótkie, ale szkoła zbyt mnie zajmuję, trudno mi jest znaleźć czas i pomysły by pisać.
Pozdrawiam!!!
*Ti Amo, mio caro. - Kocham cię, kochanie.
Leżałem na łóżku, rozmyślałem o tym dlaczego nawet się nie pojawiła. Może nie powinienem był? Usłyszałem skrzypienie drzwi, uznałem, że to Hazel przyszła sprawdzić co zemną. Zmieniłem zdanie kiedy poczułem dotknięcie dłoni na moim ramieniu i zobaczyłem jasną skórę i pomalowane na czarno paznokcie. Wstałem jak oparzony, a kiedy się odwróciłem... Nie wierzę...
- Ciao Nico.- powiedziała tylko tyle.
Nie zdążyła nic dodać, nawet nie próbowała. Objąłem ją szybko, poczułem jak zarzuca mi ręce na kark.
- Myślałem, że się już nie spotkamy.
- Ciii... Wiem, powinnam z tobą porozmawiać...
Odsunąłem się od niej trochę, ale nadal ją obejmowałem.
- Chce wiedzieć, jak się tu dostałaś?
- Jak myślisz? -
Chwilę pomyślałem.
- Annabeth! To ona, prawda?
Zaśmiała się i położyła mi dłoń na policzku.
- Ti Amo, mio caro.* - wyszeptała i pocałowała mnie.
Percy
Po tym jak Annie opowiedziała nam wszystko przed wejściem na statek, byłem skołowany. No wiecie: Nico i... Nie podejrzewałbym tego, ale to nie koniec. Robiło się coraz dziwniej.Nie powiem, czasami lubię być w centrum uwagi, ale kiedy pojawił się ten pegaz to była przesada! Oprócz tego upartego skrzydlatego rumaka, cała załoga uparła się, bym został tłumaczem.
Panie, powiedz mi gdzie ona jest! - odzywał się w mojej głowie kary koń.
- Kto? Chodzi ci o...
O Tinę panie, nie mogę jej zostawić samej.
- No, w tej chwili to chyba na samotność nie cierpi.
Poczułem się głupio, wszyscy patrzyli na mnie jak na idiotę. W sumie to nic nowego...
- No co? Szuka Martiny! - zwróciłem się do nich. Potem popatrzyłem na pegaza. - No kolego będziesz musiał poczekać na...
- Poczekać na co? - Odezwał się ktoś za nami. Była pretor pojawiła się na pokładzie cicho (teraz potrzebujemy dwóch dzwonków),podeszła bliżej a za nią wyłonił się Nico. Nikt o nic nie pytał, choć bałem się, że Leo z czymś wyskoczy... Nie myliłem się...
- To co? To wy teraz jesteśc... Auuu - uciszył go łokieć Piper wymierzony w brzuch. - Może choćmy zjeść.
________________________________________________________________________________
Krótkie, ale szkoła zbyt mnie zajmuję, trudno mi jest znaleźć czas i pomysły by pisać.
Pozdrawiam!!!
*Ti Amo, mio caro. - Kocham cię, kochanie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)