Nico
Obudziłem się w... No właśnie, nie miałem pewności. To było jakieś ciemne pomieszczenie, jak lochy jakiegoś zamku. Byłem ciasno związany i czułem, że na moim ramieniu oparta jest czyjaś głowa. Martina! Jej włosy łaskotały mnie w szyję, czułem zapach granatu, krwi i śmierci. Rozejrzałem się dookoła, siedziałem na wielkiej plamie krwi. Próbowałem odnaleźć jej dłonie, były zimne. Puls - ledwie wyczuwalny. Jedyne co udał mi się jeszcze ustalić to to, że z jej rany krew płynęła powoli. Cicho jęknęła, ale nie budziła się. Gdybym miał choć trochę ambrozji...
Nagle usłyszałem krzyk Miry. Leciała na Hurricanie, pegaz wylądował obok Percy'ego. Ten złapał uzdę, ściągnął swoją przyrodnią siostrę z jego grzbietu i podał mnie.
- Powinnaś być z Martiną i Niciem, gdzie oni są? - przez chwilę miałem dziwne podejrzenia wobec nich, ale Tina od tak by nie pozwoliła Mirze uciec. Mała tylko płakała. Percy spojrzał na karego wierzchowca.
- Centaurowie ich porwali! - powiedział w końcu, poczułem jak coś we mnie pęka. Oddałem Mirę Annabeth, ta próbowała ją uspokoić.
Wpadłem na pomysł, jest ktoś kto wciągu kilku godzin przewróci cały wszechświat i ich znajdzie. Ruszyłem przed siebie. Percy chciał mnie zatrzymać.
- Gdzie idziesz? Musimy coś zaplanować...
- Idę zadzwonić do młodszej siostrzyczki. - przerwałem mu.
- Nico? - szepnęłam, kiedy spróbowałam się lekko dźwignąć do pionu, poczułam szarpnięcie.
- Uważaj, jesteś poważnie ranna. - odpowiedział mi lekko zaniepokojony. Rzeczywiście, z boku wystawał mi krótki sztylet, zatruty. Nie bolało, ale czułam jak słabnę. Oparłam głowę o jego ramię i wysiliłam się by wyciągnąć nóż z Duat. Podałam go Nico'wi do ręki.
- Spróbuj je przeciąć. - wziął nóż i zaczął przecinać linę.
- Wiesz może gdzie jesteśmy? - spytał w końcu.
- Castel Sant'Angelo - grobowiec Hadriana. Niedaleko Watykanu.
Poczułam, że pęta puszczają, Nico wstał, a ja poszłam w jego ślady. Zachwiałam się, upadła bym na ziemię, ale syn Hadesa złapał mnie i oparł mnie o siebie.
- Dzięki, - szepnęłam i spojrzeliśmy na sztylet w moim boku. - jeśli go teraz wyciągnę, trucizna zostanie. - pokiwał głową i rozejrzał się po ciasnym pomieszczeniu.
- Jak daleko musimy iść? - spytał kierując nas do wyjścia.
- Zakładając, że jesteśmy na najniższym poziomie, to około 150 schodów, ale gdzieś tu jest wejście do Labiryntu.
- Tego Labiryntu? To nie jest chyba zbyt bezpieczne.
- Byłam w tym Labiryncie wiele razy, dam radę go wykorzystać. - oddychałam coraz ciężej, on jakby to wyczuł i złapał mnie odrobinę pewniej. Byłam pewna co się dzieje, ale znosiła ból i adrenalinę krążącą we krwi.
Szliśmy w ciszy, wzdłuż wąskiego korytarza, oglądałam uważnie ściany, nie chciałam pominąć ani jednego kamienia. Nareszcie! Pokazałam mu znak Dedala, dotknęliśmy go w tym samym momencie, nie wiem czemu ale odruchowo chciałam się cofnąć. Tunel nagle zmienił się, wyglądał teraz jak średniowieczne katakumby.
- Dość przytulnie. - mruknęłam - Nie dziwię się tym potworom, że lubią być niedaleko takich miejsc.
Nico tylko spojrzał na mnie, nie mówiąc nic. Szliśmy już długo, naszym oczom ukazały się trzy drogi.
- Córko bogini rozdroży, decyduj która z nich jest najkorzystniejsza? - odezwał się.
Zamyśliłam się, nagle mnie olśniło.
- Żadna, każda z dróg jest na swój sposób nie bezpieczna, ta po prawej to ślepy zaułek, po lewej - rozpadlina, a w... - dobiegły nas głosy. - Oni. Szybko. - szepnęła i pociągnęłam go ściany, zdziwiło go to, ale nie protestował. Proszę, proszę niech się uda... Dotknęłam ściany i wypowiedziałam egipskie zaklęcie: Sehai - zburzyć. W moim wykonaniu to zaklęcie było szybkie i efektywne. Kamienie opadły na ziemię, to była świetna alternatywa dla He-dżi - zniszczenia. W murze powstała wnęka, około 1m², weszliśmy tam.
- Anubisie daj mi moc. - szepnęłam, byłam wykończona, wiedziałam, że użycie więcej własnej mocy spali mnie od wewnątrz. Poczułam lekki przypływ mocy, spowiła mnie czarna aura.Chciałam utrzymać Mgłę, jak najdłużej, tak by nas nie widzieli. Nico coś do mnie mówił, ale nie słuchałam go, ważne było tylko zadanie. Wtedy poczułam, ukłucie w miejscu wbicia sztyletu, piekący ból. Padłam na ziemię pół przytomna, wszystko wokół było nie wyraźną plamą. Jedyne co pamiętam wyraźnie, to centaura wymierzającego synowi Plutona cios w głowę, i to jak pół-koń ginie od srebrnej strzały.
__________________________________________________________________________________
Wyszło trochę inaczej niż zamierzałam, ale chyba jest okay. Długo czekaliście więc mam nadzieję, że się spodoba. Liczę na komentarze... *szepce do siebie* ;)
Kaspian
Byłem dumny, ponieśliśmy małe straty, tylko pojedyncze palce - nic poważnego. Na serio, trochę rannych. Dziwiło nas to, że przeciwnicy tak łatwo się poddali. To wyglądało trochę jak... Nie, na pewno nie! Prawda? Zobaczyłem brązowowłosą centurion - Kiare. Zawsze mi się podobała, jak żadna inna dotąd. Zawsze walczyła dwoma długimi sztyletami, ubierała się zwykle w skórę i czarne jeansy. Gdym tylko mógł jej powiedzieć... Nie, nie mogę, jeśli się przywiąże, to Tina zostanie tu sama. Nie pozwolę na to! Dopóki ona nie znajdzie kogoś, do kogo mogłaby przywiązać swój śmiertelny żywot i nareszcie żyć, ale wydaję mi się, że chyba już kogoś takiego znalazła...Nagle usłyszałem krzyk Miry. Leciała na Hurricanie, pegaz wylądował obok Percy'ego. Ten złapał uzdę, ściągnął swoją przyrodnią siostrę z jego grzbietu i podał mnie.
- Powinnaś być z Martiną i Niciem, gdzie oni są? - przez chwilę miałem dziwne podejrzenia wobec nich, ale Tina od tak by nie pozwoliła Mirze uciec. Mała tylko płakała. Percy spojrzał na karego wierzchowca.
- Centaurowie ich porwali! - powiedział w końcu, poczułem jak coś we mnie pęka. Oddałem Mirę Annabeth, ta próbowała ją uspokoić.
Wpadłem na pomysł, jest ktoś kto wciągu kilku godzin przewróci cały wszechświat i ich znajdzie. Ruszyłem przed siebie. Percy chciał mnie zatrzymać.
- Gdzie idziesz? Musimy coś zaplanować...
- Idę zadzwonić do młodszej siostrzyczki. - przerwałem mu.
Martina
Obudziłam się cała obolała, czułam jak ktoś do kogo mnie przywiązano wierci się niemiłosiernie by rozluźnić linę. Wszystko sobie przypomniałam, to Nico próbował nas uwolnić.- Nico? - szepnęłam, kiedy spróbowałam się lekko dźwignąć do pionu, poczułam szarpnięcie.
- Uważaj, jesteś poważnie ranna. - odpowiedział mi lekko zaniepokojony. Rzeczywiście, z boku wystawał mi krótki sztylet, zatruty. Nie bolało, ale czułam jak słabnę. Oparłam głowę o jego ramię i wysiliłam się by wyciągnąć nóż z Duat. Podałam go Nico'wi do ręki.
- Spróbuj je przeciąć. - wziął nóż i zaczął przecinać linę.
- Wiesz może gdzie jesteśmy? - spytał w końcu.
- Castel Sant'Angelo - grobowiec Hadriana. Niedaleko Watykanu.
Poczułam, że pęta puszczają, Nico wstał, a ja poszłam w jego ślady. Zachwiałam się, upadła bym na ziemię, ale syn Hadesa złapał mnie i oparł mnie o siebie.
- Dzięki, - szepnęłam i spojrzeliśmy na sztylet w moim boku. - jeśli go teraz wyciągnę, trucizna zostanie. - pokiwał głową i rozejrzał się po ciasnym pomieszczeniu.
- Jak daleko musimy iść? - spytał kierując nas do wyjścia.
- Zakładając, że jesteśmy na najniższym poziomie, to około 150 schodów, ale gdzieś tu jest wejście do Labiryntu.
- Tego Labiryntu? To nie jest chyba zbyt bezpieczne.
- Byłam w tym Labiryncie wiele razy, dam radę go wykorzystać. - oddychałam coraz ciężej, on jakby to wyczuł i złapał mnie odrobinę pewniej. Byłam pewna co się dzieje, ale znosiła ból i adrenalinę krążącą we krwi.
Szliśmy w ciszy, wzdłuż wąskiego korytarza, oglądałam uważnie ściany, nie chciałam pominąć ani jednego kamienia. Nareszcie! Pokazałam mu znak Dedala, dotknęliśmy go w tym samym momencie, nie wiem czemu ale odruchowo chciałam się cofnąć. Tunel nagle zmienił się, wyglądał teraz jak średniowieczne katakumby.
- Dość przytulnie. - mruknęłam - Nie dziwię się tym potworom, że lubią być niedaleko takich miejsc.
Nico tylko spojrzał na mnie, nie mówiąc nic. Szliśmy już długo, naszym oczom ukazały się trzy drogi.
- Córko bogini rozdroży, decyduj która z nich jest najkorzystniejsza? - odezwał się.
Zamyśliłam się, nagle mnie olśniło.
- Żadna, każda z dróg jest na swój sposób nie bezpieczna, ta po prawej to ślepy zaułek, po lewej - rozpadlina, a w... - dobiegły nas głosy. - Oni. Szybko. - szepnęła i pociągnęłam go ściany, zdziwiło go to, ale nie protestował. Proszę, proszę niech się uda... Dotknęłam ściany i wypowiedziałam egipskie zaklęcie: Sehai - zburzyć. W moim wykonaniu to zaklęcie było szybkie i efektywne. Kamienie opadły na ziemię, to była świetna alternatywa dla He-dżi - zniszczenia. W murze powstała wnęka, około 1m², weszliśmy tam.
- Anubisie daj mi moc. - szepnęłam, byłam wykończona, wiedziałam, że użycie więcej własnej mocy spali mnie od wewnątrz. Poczułam lekki przypływ mocy, spowiła mnie czarna aura.Chciałam utrzymać Mgłę, jak najdłużej, tak by nas nie widzieli. Nico coś do mnie mówił, ale nie słuchałam go, ważne było tylko zadanie. Wtedy poczułam, ukłucie w miejscu wbicia sztyletu, piekący ból. Padłam na ziemię pół przytomna, wszystko wokół było nie wyraźną plamą. Jedyne co pamiętam wyraźnie, to centaura wymierzającego synowi Plutona cios w głowę, i to jak pół-koń ginie od srebrnej strzały.
__________________________________________________________________________________
Wyszło trochę inaczej niż zamierzałam, ale chyba jest okay. Długo czekaliście więc mam nadzieję, że się spodoba. Liczę na komentarze... *szepce do siebie* ;)
Zeusie! To jest Twój najlepszy rozdział! GENIALNY!
OdpowiedzUsuńKocham Twojego bloga! :D
Uwielbiam, jak rozdziały zaczynają się od budzenia w dziwnych miejscach :)
Kaspian się zakochał <3
"ponieśliśmy małe straty, tylko pojedyncze palce - nic poważnego." - świetne ;P Taki czarny humor... :D
Labirynt powiadasz... Extra :)
Jeżeli Nico wyczuł, że ona się gorzej już czuje... wyczuł... To ona umiera?! Heh... Mam nadzieję, że nie umrze...
Ciekawe co Nico do niej mówił...
Biedny Nico... Ciągle dostaje po łbie... :'(
Srebrna strzała? Wyczuwam Łowczynie... ;P
Pozdrawiam, weny i żelków życzę i czekam na next,
Spite
Nium, nium, nium Żelusie! Jadłabym!
UsuńCzarny humor, bo miałam taki nastrój... Na gacie Hadesa, myślałam że jeden ze słabszych jak nie najsłabszy. Dzięki! Za takie pochwały będę wstydliwa, ale już biorę się za kontynuację.
Dla ciebie też weny i czekam na przebieg misji (czyt. kolejny rozdział), oraz czekolady białej, jak ta którą pożeram. Dla inspiracji oczywiście!
Teraz mam mnóstwo nauki (czytaj: klasówki roczne z połowy przedmiotów :'( ), ale mam już napisaną połowę rozdziału IX... Więc pewnie pojawi się jakoś w niedzielę, poniedziałek (to zależy od poziomu zarwania nocy ;P).
UsuńDziękuję za czekoladę, chociaż wolę mleczną ;P
Jeszcze raz pozdrawiam,
Spite :D
Kocham twojego bloga . !!!! Jesteś mistrzem <3!!! Miśśś
OdpowiedzUsuńDzieki Blaneczko :*
UsuńCiekawi mnie kto jest młodszą siotrą Kaspiana. Z niewiadomego powodu czuje, że nie długo na scene wkroczy rozdzeństwo Kane.
OdpowiedzUsuńRozdział genialny.