Nico
Nie mogłem w to uwierzyć. Czemu to zawsze musiała być Artemida, najpierw zabrała mi Biancę, a teraz... Martinę. To musiał być jakiś żart... Kiedy Martina odeszła od stołu chciałem iść za nią i.. sam nie wiem. Nie wiem co mam zrobić - myślałem. Bałem się, że zniknie z mojego życia, lub jeszcze gorzej.
Kaspian
Gdy usłyszałem co proponuje bogini Łowów... O Horusie, nie mogłem uwierzyć. Kiedyś zabrała Alessie, wcześniej odmówiła mojej matce. Dlaczego uparła się na najbliższe mi osoby?
Pobiegłem za Martiną, ale nigdzie jej nie widziałem. Za to znałem miejsce w którym na pewno będzie - świątynia Hekate. Zmieniłem się w sokoła i poleciałem. Kiedy wylądowałem zobaczyłem Tinę, siedziała przed pomnikiem matki, z podkulonymi kolanami. Przemieniłem się i usiadłem obok niej. Objąłem ją ramieniem.
- Co jest? - spytałem.
Nie odpowiedziała, oparła się tylko o mnie, była dla mnie jak mała siostrzyczka, która potrzebuje opieki. Rozejrzałem się po świątyni, była zbudowana z ciemnych kamieni i ozdobiona złotem i kryształami. Mroczna, szlachetna i dumna. To wnętrze kogoś mi przypominało.
- Nie wiesz co odpowiedzieć Artemidzie prawda? - próbowałem skłonić ją do rozmowy. - Tylko czemu się wahasz.
- Bo ja...Z jednej strony są Łowy, wieczną młodość już mam, ale tam jest Alessia. No i jeszcze, miłość romantyczna nie jest mi pisana, oboje płaci gorzko za klątwę Hebe. A z drugiej, jest Legion, ty i jeszcze jest... - przerwała.
- Nico?
Po jej policzku spłynęła łza.
- Kas, ja... ja myślałam, że już nigdy... się tak nie poczuje. - wstała, zaczęła zataczać kręgi. Zawsze tak robiła kiedy się denerwowała. - Wiem, że to złe. Bo przecież, one będzie się starzeć a ja pozostanę taka sama przez wieki, i to mnie najbardziej boli.
- A może nie jest to takie złe... - spojrzała na mnie wyczekująco. - Może w końcu Jupiter się ugnie i cofnie...
- Nie, on tego nie zrobi, a Hades... Nie wskórał nic przez wieki... - westchnęła. Przystanęła przy trójnogu z czarnym ogniem. Dotknęła go i ciemność otoczyła jej rękę. Nagle odezwała się. - Myślisz, że mogłabym... opuścić stanowisko?
- Jeśli tego właśnie chcesz, ale czy jesteś pewna. - spojrzałem jej w oczy, kiwnęła głową.
Odprowadziłem ją do jej sypialni i kazałem kłaść się spać. Wiedziałem, że jej przy sobie nie utrzymam, ale był mały problem, nadal była moją małą Tiną, która potrzebowała starszego brata.
Następnego dnia powiadomiłem centurionów o jej rezygnacji. Ona sama ze swojego pokoju wychyliła się dopiero koło godziny szóstej wieczorem, widziałem, że miała na sobie skórzaną kurtkę - wiał wiatr - bokserkę i jeansowe szorty. Wsiadła na Hurricane'a i odleciała...
- Uno contro uno?* - spytała patrząc wyzywająco. Zastanawiałem się czy zdecydowała się przyjąć propozycję Artemidy.
- Sì! ** - powiedziałem z niekrytym entuzjazmem. Hurricane odsunął się, ale pozostawał na arenie.
Ustawiliśmy się na przeciwko siebie,Martina zaatakowała niezwykle szybko. Przed oczami miałem jedynie złoto-czarne smugi naszych broni, tylko od czasu do czasu widziałem jej oczy. Kiedy znów je widziałem zapatrzyłem się, ale opamiętałem się zbierając kopniaka w brzuch.
Dziewczyna walczyła inaczej, tak jak wtedy gdy widziałem ją z lwem nemejskim. Była szybsza i agresywniejsza, jakby właśnie miała pokonać jakiegoś strasznego potwora. Moje rozmyślenia zakończyły się wraz z podcięciem nóg, podniosłem się od razu i uderzyłem mieczem prosto w jej skrzyżowane miecze. Zaczęła unosić miecze a ja razem z nią, kiedy nasze ręce były wyciągnięte do końca, spojrzałem w jej oczy. Zbliżyłem się do niej i... Pocałowałem ją. Sam nie wierzyłem w to co robię. Odrzuciłem mieczy i położyłem dłonie na jej biodrach. Liczyłem na to, że mnie odepchnie, złamie mi serce i nie będę robił sobie nadziei, ale jej miecze zniknęły w Duat. Ona oplotła swoje dłonie wokoło mojego karku, i oddała mi pocałunek.
Opamiętałem się, i odsunąłem.
- Chciałem, żebyś wiedziała. Ti amo Martina.
Rozpłynąłem się w cieniu
________________________________________________________________________________
*Uno contro uno? - Jeden na jednego?
** Sì! - Tak!
***Ti amo - Kocham cię
Tatatataratatadammm!!!
Kolejny rozdział! No i jeszcze z zakończeniem... Mam nadzieję, że się podobało i liczę na komentarze!
Pozdrawiam!
- Co jest? - spytałem.
Nie odpowiedziała, oparła się tylko o mnie, była dla mnie jak mała siostrzyczka, która potrzebuje opieki. Rozejrzałem się po świątyni, była zbudowana z ciemnych kamieni i ozdobiona złotem i kryształami. Mroczna, szlachetna i dumna. To wnętrze kogoś mi przypominało.
- Nie wiesz co odpowiedzieć Artemidzie prawda? - próbowałem skłonić ją do rozmowy. - Tylko czemu się wahasz.
- Bo ja...Z jednej strony są Łowy, wieczną młodość już mam, ale tam jest Alessia. No i jeszcze, miłość romantyczna nie jest mi pisana, oboje płaci gorzko za klątwę Hebe. A z drugiej, jest Legion, ty i jeszcze jest... - przerwała.
- Nico?
Po jej policzku spłynęła łza.
- Kas, ja... ja myślałam, że już nigdy... się tak nie poczuje. - wstała, zaczęła zataczać kręgi. Zawsze tak robiła kiedy się denerwowała. - Wiem, że to złe. Bo przecież, one będzie się starzeć a ja pozostanę taka sama przez wieki, i to mnie najbardziej boli.
- A może nie jest to takie złe... - spojrzała na mnie wyczekująco. - Może w końcu Jupiter się ugnie i cofnie...
- Nie, on tego nie zrobi, a Hades... Nie wskórał nic przez wieki... - westchnęła. Przystanęła przy trójnogu z czarnym ogniem. Dotknęła go i ciemność otoczyła jej rękę. Nagle odezwała się. - Myślisz, że mogłabym... opuścić stanowisko?
- Jeśli tego właśnie chcesz, ale czy jesteś pewna. - spojrzałem jej w oczy, kiwnęła głową.
Odprowadziłem ją do jej sypialni i kazałem kłaść się spać. Wiedziałem, że jej przy sobie nie utrzymam, ale był mały problem, nadal była moją małą Tiną, która potrzebowała starszego brata.
Następnego dnia powiadomiłem centurionów o jej rezygnacji. Ona sama ze swojego pokoju wychyliła się dopiero koło godziny szóstej wieczorem, widziałem, że miała na sobie skórzaną kurtkę - wiał wiatr - bokserkę i jeansowe szorty. Wsiadła na Hurricane'a i odleciała...
Nico
Znów siedziałem na placu treningowym, chyba pierwszy raz porządnie się mu przyjrzałem. Sama arena miała około 5 metrów w promieniu. Cztery rzędy półokrągłych trybun były umieszczone na pagórku, wokół otaczał mnie las. Nagle moją uwagę zwrócił trzepot skrzydeł, czarny pegaz wylądował tuż przede mną. Na jego grzbiecie siedziała córka Hekate, uśmiechnąłem się lekko na jej widok. Zeskoczyła z koni i podeszła do mnie wyciągając miecze.- Uno contro uno?* - spytała patrząc wyzywająco. Zastanawiałem się czy zdecydowała się przyjąć propozycję Artemidy.
- Sì! ** - powiedziałem z niekrytym entuzjazmem. Hurricane odsunął się, ale pozostawał na arenie.
Ustawiliśmy się na przeciwko siebie,Martina zaatakowała niezwykle szybko. Przed oczami miałem jedynie złoto-czarne smugi naszych broni, tylko od czasu do czasu widziałem jej oczy. Kiedy znów je widziałem zapatrzyłem się, ale opamiętałem się zbierając kopniaka w brzuch.
Dziewczyna walczyła inaczej, tak jak wtedy gdy widziałem ją z lwem nemejskim. Była szybsza i agresywniejsza, jakby właśnie miała pokonać jakiegoś strasznego potwora. Moje rozmyślenia zakończyły się wraz z podcięciem nóg, podniosłem się od razu i uderzyłem mieczem prosto w jej skrzyżowane miecze. Zaczęła unosić miecze a ja razem z nią, kiedy nasze ręce były wyciągnięte do końca, spojrzałem w jej oczy. Zbliżyłem się do niej i... Pocałowałem ją. Sam nie wierzyłem w to co robię. Odrzuciłem mieczy i położyłem dłonie na jej biodrach. Liczyłem na to, że mnie odepchnie, złamie mi serce i nie będę robił sobie nadziei, ale jej miecze zniknęły w Duat. Ona oplotła swoje dłonie wokoło mojego karku, i oddała mi pocałunek.
Opamiętałem się, i odsunąłem.
- Chciałem, żebyś wiedziała. Ti amo Martina.
Rozpłynąłem się w cieniu
________________________________________________________________________________
*Uno contro uno? - Jeden na jednego?
** Sì! - Tak!
***Ti amo - Kocham cię
Tatatataratatadammm!!!
Kolejny rozdział! No i jeszcze z zakończeniem... Mam nadzieję, że się podobało i liczę na komentarze!
Pozdrawiam!
Och, ach!!! Zeusie! Na gacie mojego taty (Hadesiątkiem jestem^^)! Na japonki Posejdona! Zakochałam się w tym rozdziale! Jest najbardziej romantycznym postem na Twoim blogu! Kocham go! Ta końcówka! (bo nie mogę, jak normalny człowiek, zacząć od początku. Nie! Ja muszę od końca!) Takie słodkie! Nico się z nią p o c a ł o w a ł !!! I to w tak romantyczny sposób! Tak, dla mnie to walka na miecze jest romantycznym momentem na pocałunek, a nie jakiś cholerny zachód słońca nad morzem. TO było romantyczne tak, że prawie (z naciskiem na "prawie") się wzruszyłam, a ja nie płakałam nawet na Tytaniku i Gwiazd Naszych Wina (a tak na temat tego filmu... Wiesz, że to jest cytat z Szekspira? bardziej rozbudowany, to - "To nasza, a nie gwiazd naszych, wina". Tak, jakbyś chciała wiedzieć.)
OdpowiedzUsuńDobra. Teraz zacznę komentować normalnie (w miarę). Strasznie boję się, że ona powie Nico, że chce dołączyć do Łowów! Podejrzewam, że tego nie zrobi, bo przecież w końcu będą razem, ale nawet jeżeli tylko tak powie, to złamie mu serce! I mi wtedy też! I będę płakać! (albo nie, nie wiem). Jeszcze raz (chyba) powiem, że bardzo podobają mi się te włoskie wtrącenia. Są takie słodkie, jakby ich miłość miała własny, inny język (powinnam iść się leczyć?).
Pozdrawiam, weny życzę i czekam na next,
Spite
P.s.: Zajrzyj tutaj i proszę, skomentuj! --> http://one-shoty-spite.blogspot.com/
Dzięki, też uważam, że nic nie jest romantyczniejsze niż miecze. Kontynuacja pojawi się nie wiem kiedy, ale może zaskoczy...
OdpowiedzUsuńMiło mi, że się podoba.
Pozdrawiam!
Rozdział krótki, ale najpiękniejszy ze wszystkich opublikowanych.
OdpowiedzUsuńZgadzam się ze Spite - nie ma nic bardziej romantycznego, niż walka na miecze. Od początku czułam, że coś się stanie. I - tak samo jak Spite - prawie się wzruszyłam (słuchanie "Romantic Flight" też miało tu swoje cechy... Powell, co ty ze mną robisz?!). To było takie słodkie, urocze, cudowne... I jeszcze ten włoski...
Ale mój komentarz nie byłby pełny, gdybym nie wspomniała o Kaspianie. Nawet nie wiesz, jak się ucieszyłam na jego narrację. Co z tego, ze to co mówił, było smutne - najważniejsze było, że to on opowiadał (nie, wcale się w nim nie zakochałam!).
Czekam na nexta
Miłych, wspaniałych wakacji!
Dzięki, cieszę się, że Kaspian jest taki popularny! :D Zabieram się za pisanie 16-nastki!
UsuńPozdrawiam!
Zwiastun
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=jqurgKHjt9k
Oh, bogowie! Ten blog jest boski, genialny, cudny i w ogóle! Pokochałam Nico, bardziej niż dotychczas :)
OdpowiedzUsuńI jaki romantyczny koniec <3
Na galoty Hadesa (hej tato)! Ja to bym tu wplotła jakąś scenkę Onaa i On vs Potwory, prawie umierają i wyznanie milosne.... Ale to ja ;)
Czekam na twoje rozwiązanie :)
Dzięki, spokojnie na potwory i mordowanie ich jeszcze przyjdzie czas!
UsuńPozdrawiam!
PS: Do wszystkich ty co lubią Kaspiana: będzie go dużo w następnym rozdziale!
Kiedy można się spodziewać następnego?
UsuńPS: zapraszam do mnie na bloga http://nico-di-angelo-kate-wolf-oboz-herosow.blogspot.com
Nie wiem kiedy, mam mały zastój, ale mija. Powiadomię cię kiedy będzie następny!
UsuńJutro wieczorem wylatuję do Grecji (łiii!!!) i mam pytanie. Czy do tego czasu rozdział się pojawi? Pozdrawiam :)
UsuńNo i się pocałowali. Co tu dużo mówić, rozdział super i czekam na nexta.
OdpowiedzUsuń