Muzyka

Hej!!!

Sprawiedliwość nie oznacza, że wszyscy dostają to samo. Sprawiedliwość oznacza, że wszyscy dostają to, czego potrzebują.
~Rick Riordan
~

sobota, 21 czerwca 2014

Rozdział 14


Martina



Obudziłam się z nową energią, tak ja też w to nie wierzę. Nade mną zastałam blondynkę o jasnych oczach. 
- Witaj w śród żywych. Jestem Jaz, jestem uzdrowicielką z dwudziestego pierwszego nomu. 
- Skąd tu się wzięłaś? - głupie pytanie, ale byłam oszołomiona. Spróbowałam się podnieść. 
- Nie ruszaj się, jesteś jeszcze słaba, ale każda godzina działa na twoją korzyść. A co do twojego pytania, to przywieźli mnie tu twoi przyjaciele. - odpowiedziała mi. - Czas zmienić opatrunek. - wskazała na przygotowane bandaże i mikstury.
- Ale nie zmumifikujesz mnie, prawda? - roześmiałyśmy się. 
- Nie, nie masz się o co martwić.
Kiedy zobaczyłam ranę prawie zemdlałam, skóra przybrała fioletowo zielony kolor, a krew i ropa delikatnie przesączały się przez gazę.
- Auć, jesteś pewna, że nie umarłam?
- Będzie dobrze. Trucizna znikła, leczę cię od tygodnia, a rana goi się coraz lepiej.
- Jeśli to jest "lepiej" to dobrze, że nie widziałam jak wyglądało gorzej. - Jaz zmieniła mi opatrunek i zalała ranę jakimś płynem.
- Pójdę po Alessie, powiem, że już się obudziłaś. - tak też zrobiła.
Podniosłam się i oparłam o wezgłowie. westchnęłam głośno.
- Och bogowie, dlaczego jesteście tacy okrutni.
Przez drzwi weszła Ali, z tacą na której zauważyłam pizze Margarita i Zabaglione.
- Musisz zjeść dużo. Mieć siły i rosnąć duża! - przywitała mnie. Zaśmiałam się, brakowało mi jej poczucia humoru. W ogóle jej całej. 
- Alessia, nie musiałaś.
- Oj Tina. Zawsze tak bardzo
indipendente*. Teraz jedz, to twój ulubiony deser. 

- Pamiętałaś! Uwielbiam ten deser, i uwielbiam tamto miasto.

- Tak, Wenecja jest niesamowita. - milczałyśmy przez chwilę. Ja zaczęłam jeść, kiedy po pizzy zostały okruszki odezwałam się.

- Dziękuję, że pojechaliście po Jaz. Jestem wam dozgonnie wdzięczna! 

- No, było blisko. A tak w ogóle, to fajny ten twój Nico. 

- Co? O co ci znowu chodzi?! - może zareagowałam zbyt gwałtownie...

- No wiesz, w końcu pojechał z nami, więc pomyślałam, że...

- Nie myśl zbyt dużo. - wcale nie byłam wredna, ona po prostu coś sugerowała! - Zmieniając temat, gdzie jest Kas?

- Śpi, wreszcie. Zostałaś zaatakowana dwa tygodnie temu, tyle też czasu on prawie nie zmrużył oka. - Więc znam Nico od miesiąca... Zaraz, teraz najważniejszy jest Kaspian.

- Powiedz mi kiedy się obudzi.

- Dobrze, ale teraz ty jeszcze śpij. Od jutra znów wstajesz na nogi.

Jak powiedziała tak zrobiła. Przez tydzień rana znikła, na jej miejscu została mała blizna w kształcie krzyża. Ja zaczynałam stawać na nogi. Miała iść potrenować samotnie, ale musiałam coś załatwić. Założyłam szorty, bluzkę na cienkich ramiączkach i vans'y  Ruszyłam do lasu, wiedziałam, że tam będzie...

Nico


Od naszego powrotu z Egiptu minęły dwa tygodnie, ale już po pierwszym w krwi Martiny nie było trucizny. Następny polegał na przywracaniu jej do formy. Tego dnia miała znów zacząć trening. 

Siedziałem na placu treningowym, tym samym na, którym ćwiczyłem z Martiną. Było około godziny szesnastej. Oparłem głowę o drzewo i drzemałem. 

- Nico? - na dźwięk mojego imienia aż podskoczyłem, ale opanowałem się. Obróciłem się, a ona tam stała.

- Hmm? - Mruknąłem inteligentnie. Martina usiadła tuż obok mnie, i spojrzała w niebo prze gałęzie drzewa.

- Chciałam ci podziękować.

- Za co? -zdziwiłem się.

- Za to, że pojechałeś z nimi, po uzdrowicielkę.

- To przecież nic takiego. Z tego co słyszałem przyjaciele tak robią.

- Siamo amici?- spytała to włosku

- Siamo amici. - odpowiedziałem. Przez dłuższą chwilę patrzyliśmy sobie w oczy, ale wiedziałem, że nie czyta moich myśli.

 - Trening? - chyba cisza była dla nas uciążliwa bo wypowiedzieliśmy to w tym samym momencie. Wstaliśmy i ruszyliśmy na plac. Przyjęliśmy pozycje, nasze miecze błyszczały w słońcu. Nawet nie zauważyłem kiedy zaczęliśmy, dźwięk metalu zbudził mnie. Chciałem być skoncentrowany, ale coś ciągle nie dawało mi spokoju. Myślałem, zamiast walczyć, i to mnie zgubiło. Zanim się obejrzałem leżałem na ziemi. Córka Hekate oparła kolano o moją klatkę piersiową, a miecz przytknęła mi do szyi.

- Ze skupieniem u ciebie marnie. - stwierdziła. Spojrzałem na nią, promienie słońca połyskiwały między jej włosami... STOP! Nico o czym ty myślisz? - zapytałem siebie. - Trzeba się jakoś uwolnić. Zauważyłem, że jej druga noga znajduje się niebezpiecznie blisko mojej ręki. Jak miałem nie wykorzystać tej sytuacji. Złapałem ją i przyciągając ją obróciłem się. To może nie było zbyt dobre posunięcie, ale zaryzykowałem. Jej głowa znajdowała się pomiędzy moimi dłońmi, wsparłem się na kolanach. Patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami.

- Co się stało? - zapytała oszołomiona

- Poległaś. Wiesz, ze skupieniem u ciebie marnie. - przedrzeźniałem ją.

- To trochę nie fair, więc zejdź ze mnie. 

- A jeśli nie?

- No dobra, - w jej oczach zauważyłem błysk. To źle wróżyło.- Nie chciałam ci tego robić, ale muszę.

Poczułem jak jej dłonie opierają się o mój tors. Spiąłem mięśnie, nie lubiłem jak ktoś mnie dotyka, ale rozluźniłem się kiedy zaczęła mnie łaskotać. Po chwili zanosiłem się śmiechem, przewróciłem się na bok. Ona dalej zmuszała mnie do niepohamowanej histerii.

- Dobra, rozejm?

- Nie!

- A jak... powiem, że wygrałaś. - Zatrzymała się, i opadła na ziemie obok mnie.

- Lubie zwyciężać. To takie przyjemne.

Długo się jeszcze śmialiśmy. Potem każde ruszyło w swoją stronę.

Martina


Ten dzień był... ciekawy. Wieczorem ubrałam na siebie purpurową togę i wyszłam na kolację. Gdybym wiedziała ile zmieni ta kolacja.

Kiedy już byli wszyscy, Kas ich przywitał i powiedział, że ja czuję się dobrze. Ogólnie było przyjemnie. 

Łowczynie zamierzały odejść w ciągu najbliższych kilku dni, zresztą załoga Argo II miała podobne plany. To jakoś nie napawało mnie radością. Wiedziałam, że będzie mi... nieważne. 

Jedliśmy i rozmawialiśmy, ale ktoś postanowił zburzyć równowagę. Artemida która dotychczas tylko mi się przyglądała, postanowiła zabrać głos. 

- Jesteś bardzo silna. Mało kto potrafi przetrwać tak długo bez odpowiedniego leczenia przy takiej truciźnie. - nie wiedziałam co mam powiedzieć więc milczałam. - Dlatego, znając także twoje umiejętności bitewne chce zaproponować ci dołączenie do moich łowów. - zerknęłam na Nica, jego wyraz twarzy mówił wszystko.

- Pani Artemido, ja...

- Nie będę wiecznie czekać, daję ci dwa dni na decyzje.

Nie wytrzymałam, wstałam i odeszłam. Gdy mnie już nie widzieli rozpłynęłam się w cieniu.

____________________________________________________________________________

Z włoskiego:

*Indipendente - Samodzielna 

**Siamo amici - Jesteśmy przyjaciółmi


O BOGOWIE, dzięki za wenę. Napisałam tylko 5 zdań wczoraj wieczorem, a gdy dziś usiadłam... Nie mogłam się oderwać. Mam nadzieję, żę wam się spodoba!

8 komentarzy:

  1. Cudne! Ten rozdział był taki romantyczny <3 Mam teraz taką "romantyczną schizę i rysuję same całujące się człowieki i pary trzymające się za ręce i takie "słodkie" rzeczy... Tak jakoś, sama nie wiem, dlaczego, bo to zupełnie nie w moim stylu, żeby się tak rozmarzać i w ogóle...
    Ad rem! Cudowny rozdział! Bardzo mi się podobał, ale chciałabym zwrócić Ci uwagę na kilka rzeczy.
    Primo: Dokładniejsze opisy w dialogach! Piszesz, że jakieś trzy dziewczyny (hipotetycznie, nie mówię, że akurat w tym poście) weszły do sali, a potem piszesz, że "ona" coś powiedziała. I naprawdę nie wiem, o którą Ci chodzi.
    Secundo: Może tak więcej opisów? Wiesz... Jak, co wygląda... Czuję, że fajnie by Ci to wyszło...

    Mam nadzieję, że nie zrobi Ci się przykro, że tak... krytykuję, ale ja chcę tylko pomóc...

    Najbardziej podobał mi się fragment, gdzie Martina i Nico walczą, a potem się łaskoczą i jest tak ogólnie wesoło... Nico jest wtedy szczęśliwy, a że zdarza się to raczej rzadko, to tak... To fajnie! :D
    Spoko pomysłem jest też to wstawianie zdań po włosku... Obydwoje znają ten język i wydaje mi się romantyczne, że mówią tak do siebie <3 Chyba powinnam iść do psychiatry... No bo kto normalny na zmianę rysuje całujących się ludzi i rodziny z małymi dziećmi ginące w płomieniach własnego domu z twarzami wykrzywionymi bólem? Dobra. Znowu odbiegłam od tematu... Ale ja naprawdę nie odpowiadam za to, co mi się śni!
    Ad rem! Przepraszam! Nie lubię Artemidy... Zapatrzona w siebie i te swoje "Łowy" miłości nie chce zobaczyć! Zabije ją kiedyś! Wezmę mój łuk i.... Okej, nieważne, wystarczy wiedzieć, że jej nie lubię! ^^
    Tylko głupio, że ona powiedziała, że są przyjaciółmi (albo on, nieważne)... Powinni być razem, parą!

    Okej, już Cię nie zanudzam, pozdrawiam, weny życzę i czekam na next,
    Spite

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za komentarz, postaram się więcej opisywać.
    Co do Artemis, jak dowiesz się więcej to... Okay, bez spoilerów.
    Wezmę sobie do serca rady i poprawię się.

    Pozdrawiam, Tynta

    OdpowiedzUsuń
  3. I znów się zagapiłam (od środy nie miałam dostępu do internetu, jeszcze tablet mi fixuje, więc fajnie nie jest) i nie zauważyłam, ze dodałaś dwa nowe rozdziały.

    Jaz!!! Jedna z moich ulubionych kobiecych postaci (po Sadie, Bastet i Ziyi) z Kane'ów. Jest dokładnie taka sama, jak w książce - miła, uprzejma itp.

    Te myśli Nico - uwielbiam je. Uwielbiam te sytuacje, kiedy Martina i Nico są sami. Jest tak słodko, fajnie się je czyta, a mój mózg automatycznie puszcza "Romantic Flight" z HTTYD (uwierz mi, lepszej pochwały niż to nie ma; nie sądzę też, by jakaś lepsza się w przyszłości znalazła).
    Czekam, aż w końcu ta dwójka będzie razem "por sempre" (coś tam po włosku umiem, ale to przez ten rozdział przestawiły mi się trybiki... Z tym ostatnim kiedyś wyjaśnię)

    Ali i ta jej pizza... Rozwalające.

    Pytanko: gdzie jest Kaspian? Tak, wiem, że śpi, ale ja go po prostu... uwielbiam (by nie powiedzieć, że go kocham). I to głównie przez to "narnijskie" imię...

    Doskonale wiem, że mój komentarz nie jest składny, logiczny et cetera, et cetera. Myślami jestem na wyspie Berk (tak od piątku, od godziny 13:30), więc proszę o wybaczenie.

    Weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kaspian będzie w następnym rozdziale. I to jak najwięcej jego.
      A "insieme per sempre" jest coraz bliżej. Tak z dwa, trzy rozdziały i....
      Alessia, próbuję ją trochę podciągnąć pod charakter Kaspiana.
      Dzięki za komentarz, powodzenia z Czkawką i Szczerbatkiem!

      Usuń
    2. O! Kocham ten film! Byłam na drugiej części w piątek i kocham go jeszcze bardziej! <3

      Usuń
    3. Ja na premierę się nie wybieram, ale jeszcze dorwę film!

      Usuń
    4. To koniecznie miej ze sobą chusteczki. Ja ich omal nie użyłam - trudno mi się rozpłakać ze wzruszenia.
      I warto to oglądać w 3D.

      Usuń
    5. Zapamiętam to sobie! ;)

      Usuń