Nico
Siedziałem w pokoju, dostałem go na czas naszych wakacji tu. Tylko coś mi nie pasowało, tu było za wygodnie, nie był w moim stylu. Dostaliśmy czyste togi w których mieliśmy iść na kolacje. Byłem zadowolony gdy pretor kazała znaleźć dla mnie czarną togę. Zawinąłem się w nią, leżała dobrze. Zostawiłem miecz, bo na terenie miasta Senatu broń jest zakazana, i wyszedłem poszukać Hazel. Moja siostra właśnie wyszła ze swojego pokoju w swojej todze, była ciemna, ale nie tak jak moja, jej połyskiwała złotem i szlachetnymi kamieniami.
Po półgodzinie wszyscy byliśmy gotowi do kolacji, każdy z nas ubrany był w inną togę. Jason - granatową, Annabeth - jasno fioletową, Piper - różowoczerwoną. Frank miał na sobie krwisto czerwoną togę z fioletowym obszyciem, przypiął do niej swoją pretorską odznakę Nowego Rzymu. Kalipso założyła grecki chiton, Leo zwracał na siebie uwagę jaskrawo pomarańczową togą, a Percy morską... Odwróciłem wzrok, znów poczułem wstyd, i wstręt do samego siebie.
Dotarliśmy na ucztę kiedy część legionistów już zajmowała swoje miejsca. Tuż przed nami pojawił się ten wysoki pretor. Jak on się nazywał...? Kaa... Kaspian, to był Kaspian.
- Miło mi Was widzieć, moja kuzynka za chwilę się zjawi. Do tego czasu, ja będę się Wami opiekował. Chodźcie za mną. - oznajmił. My robiliśmy co kazał. Ciągle dręczyło mnie uczucie że go znam.
Martina
Byłam już spóźniona. Ubrałam się w swoją najlepszą togę, purpurowo-czerwoną z czarnymi zdobieniami. Na związane w kok włosy nałożyłam złoty wieniec laurowy.
Na moim ramieniu widać było tatuaż, dwie pochodnie skrzyżowane ze sobą. Wyszłam z pokoju, i szybkim tempem ruszyłam na ucztę. Kiedy już dotarłam, powitałam wszystkich i usiadłam na kanapie obok Kaspiana. Słyszałam śmiechy naszych legionistów, gości. prze moją głowę przemknęła myśl, że też chciałam bym być taka jak oni - szczęśliwa. Gdyby tylko nie było tej klątwy. Nie myśl o tym! - upomniałam się w duchu. Podeszła do mnie Oktavia z Mirą, mała nie chciała pójść spać. Znalazłam ją jako niemowlę, jej matka ją porzuciła. Wiedziałam od początku, że jest półboginią. Wzięłam ją na kolana. Ona pomachała do wszystkich.
- Kto to? - szepnęła do mnie.
- Nasi goście. - odszepnęłam.
- Cześć goście! - na ich twarzach pojawiły się uśmiechy. Przywitali się z nią, mała wyglądała na zadowoloną. - Pouczysz mnie walczyć?
- Chcesz walczyć? Coś mi się nie wydaje. Jesteś jeszcze za mała...
- Ale silna, widzisz? - naprężyła rączkę.
- To na pewno, ale nie dziś, jeszcze nie. Zanim znajdziesz sobie broń ustal, co potrafisz. Kiedy okaże się kto jest twoim tatą wtedy ustalimy jak trzeba cię trenować. - Powiedziałam patrząc jej w oczy.
- To idę nakarmić Hurricane'a.
- Idź, ale uważaj, jest silny.
- Wiem, wiem. - Pobiegła do zagrody, znaleźć mojego pegaza.
- Hurricane? - zapytał Jason.
- Mój pegaz. Ona uwielbia się z nim bawić.
- Cześć! - pomachała mi.
- Hej, jak się na niego wdrapałaś?
- Zawołał mnie. - powiedziała z dumą. Pogłaskała karego konia i zbliżyli się.
- Chwila, rozumiesz go? Mówiłaś już komuś o tym?
- Nikt nie pytał. Pomożesz mi zejść? - Wziąłem ją na ręce. Ku mojemu zdziwieniu Hurricane nie zareagował na mnie jak inne pegazy. Tylko spojrzał na mnie spokojnie.
- Powiedz o tym Martinie.
___________________________________________________________________________________
Dość szybko to napisałam. Miałam wenę. Mógł by być trochę dłuższy, ale coś by mi nie pasowało. Miłego czytania. Komentujcie.
PS: Dzięki Spite za pierwszy komentarz. Dlatego też szybciej skończyłam. Ach ta motywacja.
- Kto to? - szepnęła do mnie.
- Nasi goście. - odszepnęłam.
- Cześć goście! - na ich twarzach pojawiły się uśmiechy. Przywitali się z nią, mała wyglądała na zadowoloną. - Pouczysz mnie walczyć?
- Chcesz walczyć? Coś mi się nie wydaje. Jesteś jeszcze za mała...
- Ale silna, widzisz? - naprężyła rączkę.
- To na pewno, ale nie dziś, jeszcze nie. Zanim znajdziesz sobie broń ustal, co potrafisz. Kiedy okaże się kto jest twoim tatą wtedy ustalimy jak trzeba cię trenować. - Powiedziałam patrząc jej w oczy.
- To idę nakarmić Hurricane'a.
- Idź, ale uważaj, jest silny.
- Wiem, wiem. - Pobiegła do zagrody, znaleźć mojego pegaza.
- Hurricane? - zapytał Jason.
- Mój pegaz. Ona uwielbia się z nim bawić.
Nico
Zjadłem niewiele, wstałem i postanowiłem się przejść. Przystanąłem przy zagrodzie, stało tam kilka jednorożców. Między nimi pasł się czarny, zimnokrwisty pegaz. Domyśliłem się że to właśnie Hurricane. Na jego grzbiecie, siedziała ta mała dziewczynka. Zdziwiłem się, biegła tam sama, więc jak dostała się na wierzchowca.- Cześć! - pomachała mi.
- Hej, jak się na niego wdrapałaś?
- Zawołał mnie. - powiedziała z dumą. Pogłaskała karego konia i zbliżyli się.
- Chwila, rozumiesz go? Mówiłaś już komuś o tym?
- Nikt nie pytał. Pomożesz mi zejść? - Wziąłem ją na ręce. Ku mojemu zdziwieniu Hurricane nie zareagował na mnie jak inne pegazy. Tylko spojrzał na mnie spokojnie.
- Powiedz o tym Martinie.
___________________________________________________________________________________
Dość szybko to napisałam. Miałam wenę. Mógł by być trochę dłuższy, ale coś by mi nie pasowało. Miłego czytania. Komentujcie.
PS: Dzięki Spite za pierwszy komentarz. Dlatego też szybciej skończyłam. Ach ta motywacja.
Uwielbiam pisać komentarze!!! No i znowu jestem pierwsza! :D To przeznaczenie ;P
OdpowiedzUsuńWszystko super, ale krótko :'( Słodka jest ta Mira...
Tylko trochę niejasne było kto rozmawia z Mirą o tym całym walczeniu, ale już ogarnęłam :D
Czekam na następny z niecierpliwością!!! :D ;P
Weny Ci dużo życzę i żelków!!! :D
*Czyta swój komentarz i wzdycha: Ale nieogarnięty* :D
Żelków Ci u nas dostatek! A tak na poważnie to dzięki za nowego komma. Postaram się bardziej oznaczać dialogi. Rozdział krótki, ale gdybym go dokończyła nowy post nie miałby sensu... W każdym razie jego początek. Zobaczysz. To ja życzę weny i czekolady, a co? (niekoniecznie w tej kolejności)
OdpowiedzUsuńCzekam na twój nowy post!
Za wenę i czekoladę szczerze dziękuję! ;P
OdpowiedzUsuńNowy post pojawi się prawdopodobnie jakoś w najbliższych dniach. Najdalej w czwartek :P
Czekam na next ;P
Ja również...
OdpowiedzUsuń