Muzyka

Hej!!!

Sprawiedliwość nie oznacza, że wszyscy dostają to samo. Sprawiedliwość oznacza, że wszyscy dostają to, czego potrzebują.
~Rick Riordan
~

czwartek, 22 maja 2014

Rozdział 11

Nico

Byłem na nią zły, widziałem, że użycie jej mocy może ją zabić. Oboje wiedzieliśmy, prosiłem ją, żeby przestała, ale ignorowała mnie. Kiedy straciła przytomność starałem się obronić nas jak najdłużej, lecz trzech na jednego, ze wstrząśnieniem mózgu i nadal bolącą ręką. To nie było dla nich wyzwanie.
Obudziłem się w bardzo wygodnym łóżku. Wspominałem, że takich nie lubię? Jęknąłem.
- Ooo, śpiąca królewna postanowiła się obudzić. - przywitała mnie ironicznie znajoma mi Łowczyni.
- Thalia? Co ty tu robisz? - uniosłem się na łóżku.
- Ratuję ci życie. Jak można zaliczyć trzy wstrząśnienia mózgu pod rząd? - odparła.
- Nie wiem, byłem nieprzytomny. - Przyjrzałem się jej, miała teraz dłuższe włosy, nową skórzaną kurtkę i srebrny łuk z wyrzeźbionym piorunem.
- Zawołam twoją siostrę, chciała cię odwiedzić. - wyszła. Zauważyłem, że moja głowa została starannie owinięta bandażem, czułem się dziwnie. Łowczynie przeniosły mnie z Labiryntu aż tutaj, do Legionowego Szpitala. Pomieszczenie było duże, ale podzielone parawanem, podejrzewałem, że po jego drugiej stronie leżała ona. Bałem się o nią, naprawdę się bałem. Czułem się winny, pozwoliłem jej użyć więcej mocy niż mogła.
Kiedy tak o tym myślałem przyszła Hazel. Moja siostra spojrzała na mnie z troską.
- Jak się czujesz? - spytała siadając na moim łóżku.
- Lepiej. - odpowiedziałem, kiedy zaburczało mi w żołądku. Dziewczyna podała mi talerz z owocem granatu.
- To ci pomoże. Musisz mieć siłę. - uśmiechnęła się kiedy jadłem, mnie coś nie dawało spokoju.
- Co z nią, z Martiną?
- Nie chcą nam powiedzieć, ale Kaspian jest jak cień człowieka.
- A właściwie jak długo tu jesteśmy?
- Od tygodnia.
Potem siedzieliśmy w ciszy, rozmyślałem dlaczego nic nie chcą powiedzieć o niej. Nagle do pomieszczenia weszła wysoka dziewczyna.
- Mogę z nim porozmawiać na osobności? - spytała mojej siostry, Hazel kiwnęła głową.
- Później do ciebie wpadnę, braciszku. - szepnęła do mnie i wyszła.
Zostałem sam z Łowczynią, skąd to wiedziałem? Srebrny łuk, który trzymała mówił sam za siebie.
- Alessa, córka Apolla, zastępczyni porucznika Łowczyń Artemidy. - Powiedziała dumnie, ale nie było w tym tyle pogardy, ile wkładały jej w swoje tytuły, inne Łowczynie.
- Nico di...
- Angelo, Syn Hadesa, Signore dei Fantasmi. - więc tak tłumaczy się Władca Upiorów, po włosku... Ja całe życie wypowiadałem to w formie "Fantasma Re". - Wiem, chciałam się od ciebie dowiedzieć co stało się w podziemiach Pałacu Św. Anioła.
- Dlaczego to Thalia ze mną o tym nie rozmawiała? Jako wasza przywódczyni?
- Bo to nie dotyczy Łowczyń, tylko Martiny.
- Och.- Spojrzałem w jej wściekłe niebieskie oczy, przebijało się przez nie zmartwienie. - Nie pamiętam wszystkiego, wiem, że miała wbity zatruty nóż, nie chciała go wyciągać, bo wtedy trucizna zostałaby w ranie. To wszystko. - Czekałem aż coś powie, ale milczała w zamyśleniu. Zebrałem się na odwagę, żeby zapytać. - Co z nią?
- Jeśli już musisz wiedzieć, nie budzi się, ale żyje. Jest silna, ale to nie wystarczy. Teraz potrzeby nam jest cud. - spojrzała na mnie, i chyba coś ją tknęło bo złagodniała. - Nie obwiniaj się, powiem ci jeśli coś się zmieni. - wyszła. Zostałem sam ze swoimi myślami.
- Nie obwiniaj się! - przedrzeźniałem ją. - Łatwo powiedzieć.

Martina

 Czułam jak moje ka* słabnie z każdą chwilą. Wiedziałam, że śnie,bo przecież znów widziałam te dziewczynę. Była naprawdę piękna, miała czarne włosy do ramion, czekoladowe oczy i oliwkową cerę, wiedziałam. To była siostra Nico, starsza siostra - Bianca di Angelo. Byli do siebie tak podobni, czy właśnie uznałam, że Nico jest piękny? Tak, zdecydowanie. To w końcu sen, mogę myśleć co chcę, więc przyznaję się straszeni mi się podobał.
- Pomóż mu. Proszę cię.
- Komu? Nico? Jeśli jeszcze nie widzisz ja umieram. Jak mam mu pomóc? 
Po raz pierwszy postanowiła powiedzieć coś więcej.
- Nie umrzesz, on ci na to nie pozwoli, wiem to. Pomóż mu, proszę. - łkała.
- W czym, nie mam o co ci chodzi!
- Pomóż mu odzyskać wiarę, nadzieję. Stracił ją, ale nikt oprócz ciebie mu nie pomoże. - znikła.
Nie zapamiętałam nic więcej z moich podróży po Duat.
_________________________________________________________________________________
Oby się spodobało, długo nad tym myślałam. Pozdrawiam!

środa, 14 maja 2014

Rozdział 10

Nico

Obudziłem się w... No właśnie, nie miałem pewności. To było jakieś ciemne pomieszczenie, jak lochy jakiegoś zamku. Byłem ciasno związany i czułem, że na moim ramieniu oparta jest czyjaś głowa. Martina! Jej włosy łaskotały mnie w szyję, czułem zapach granatu, krwi i śmierci.  Rozejrzałem się dookoła, siedziałem na wielkiej plamie krwi. Próbowałem odnaleźć jej dłonie, były zimne. Puls - ledwie wyczuwalny. Jedyne co udał mi się jeszcze ustalić to to, że z jej rany krew płynęła powoli. Cicho jęknęła, ale nie budziła się. Gdybym miał choć trochę ambrozji...

Kaspian

Byłem dumny, ponieśliśmy małe straty, tylko pojedyncze palce - nic poważnego. Na serio, trochę rannych. Dziwiło nas to, że przeciwnicy tak łatwo się poddali. To wyglądało trochę jak... Nie, na pewno nie! Prawda? Zobaczyłem brązowowłosą centurion - Kiare. Zawsze mi się podobała, jak żadna inna dotąd. Zawsze walczyła dwoma długimi sztyletami, ubierała się zwykle w skórę i czarne jeansy. Gdym tylko mógł jej powiedzieć... Nie, nie mogę, jeśli się przywiąże, to Tina zostanie tu sama. Nie pozwolę na to! Dopóki ona nie znajdzie kogoś, do kogo mogłaby przywiązać swój śmiertelny żywot i nareszcie żyć, ale wydaję mi się, że chyba już kogoś takiego znalazła...
Nagle usłyszałem krzyk Miry. Leciała na Hurricanie, pegaz wylądował obok Percy'ego. Ten złapał uzdę, ściągnął swoją przyrodnią siostrę z jego grzbietu i podał mnie.
- Powinnaś być z Martiną i Niciem, gdzie oni są? - przez chwilę miałem dziwne podejrzenia wobec nich, ale Tina od tak by nie pozwoliła Mirze uciec. Mała tylko płakała. Percy spojrzał na karego wierzchowca.
- Centaurowie ich porwali! - powiedział w końcu, poczułem jak coś we mnie pęka. Oddałem Mirę Annabeth, ta próbowała ją uspokoić.
Wpadłem na pomysł, jest ktoś kto wciągu kilku godzin przewróci cały wszechświat i ich znajdzie. Ruszyłem przed siebie. Percy chciał mnie zatrzymać.
- Gdzie idziesz? Musimy coś zaplanować...
- Idę zadzwonić do młodszej siostrzyczki. - przerwałem mu.

Martina

Obudziłam się cała obolała, czułam jak ktoś do kogo mnie przywiązano wierci się niemiłosiernie by rozluźnić linę. Wszystko sobie przypomniałam, to Nico próbował nas uwolnić.
- Nico? - szepnęłam, kiedy spróbowałam się lekko dźwignąć do pionu, poczułam szarpnięcie.
- Uważaj, jesteś poważnie ranna. - odpowiedział mi lekko zaniepokojony. Rzeczywiście, z boku wystawał mi krótki sztylet, zatruty. Nie bolało, ale czułam jak słabnę. Oparłam głowę o jego ramię i wysiliłam się by wyciągnąć nóż z Duat. Podałam go Nico'wi do ręki.
- Spróbuj je przeciąć. - wziął nóż i zaczął przecinać linę.
- Wiesz może gdzie jesteśmy? - spytał w końcu.
- Castel Sant'Angelo - grobowiec Hadriana. Niedaleko Watykanu.
Poczułam, że pęta puszczają, Nico wstał, a ja poszłam w jego ślady. Zachwiałam się, upadła bym na ziemię, ale syn Hadesa złapał mnie i oparł mnie o siebie.
- Dzięki, - szepnęłam i spojrzeliśmy na sztylet w moim boku. - jeśli go teraz wyciągnę, trucizna zostanie. - pokiwał głową i rozejrzał się po ciasnym pomieszczeniu.
- Jak daleko musimy iść? - spytał kierując nas do wyjścia.
- Zakładając, że jesteśmy na najniższym poziomie, to około 150 schodów, ale gdzieś tu jest wejście do Labiryntu.
- Tego Labiryntu? To nie jest chyba zbyt bezpieczne.
- Byłam w tym Labiryncie wiele razy, dam radę go wykorzystać. - oddychałam coraz ciężej, on jakby to wyczuł i złapał mnie odrobinę pewniej. Byłam pewna co się dzieje, ale znosiła ból i adrenalinę krążącą we krwi.
Szliśmy w ciszy, wzdłuż wąskiego korytarza, oglądałam uważnie ściany, nie chciałam pominąć ani jednego kamienia. Nareszcie! Pokazałam mu znak Dedala, dotknęliśmy go w tym samym momencie, nie wiem czemu ale odruchowo chciałam się cofnąć. Tunel nagle zmienił się, wyglądał teraz jak średniowieczne katakumby.
- Dość przytulnie. - mruknęłam - Nie dziwię się tym potworom, że lubią być niedaleko takich miejsc.
Nico tylko spojrzał na mnie, nie mówiąc nic. Szliśmy już długo, naszym oczom ukazały się trzy drogi.
- Córko bogini rozdroży, decyduj która z nich jest najkorzystniejsza? - odezwał się.
Zamyśliłam się, nagle mnie olśniło.
- Żadna, każda z dróg jest na swój sposób nie bezpieczna, ta po prawej to ślepy zaułek, po lewej - rozpadlina, a w... - dobiegły nas głosy. - Oni. Szybko. - szepnęła i pociągnęłam go ściany, zdziwiło go to, ale nie protestował. Proszę, proszę niech się uda... Dotknęłam ściany i wypowiedziałam egipskie zaklęcie: Sehai - zburzyć. W moim wykonaniu to zaklęcie było szybkie i efektywne. Kamienie opadły na ziemię, to była świetna alternatywa dla He-dżi - zniszczenia. W murze powstała wnęka, około 1m², weszliśmy tam.
- Anubisie daj mi moc. - szepnęłam, byłam wykończona, wiedziałam, że użycie więcej własnej mocy spali mnie od wewnątrz. Poczułam lekki przypływ mocy, spowiła mnie czarna aura.Chciałam utrzymać Mgłę, jak najdłużej, tak by nas nie widzieli. Nico coś do mnie mówił, ale nie słuchałam go, ważne było tylko zadanie. Wtedy poczułam, ukłucie w miejscu wbicia sztyletu, piekący ból. Padłam na ziemię pół przytomna, wszystko wokół było nie wyraźną plamą. Jedyne co pamiętam wyraźnie, to centaura wymierzającego synowi Plutona cios w głowę, i to jak pół-koń ginie od srebrnej strzały.

__________________________________________________________________________________
Wyszło trochę inaczej niż zamierzałam, ale chyba jest okay. Długo czekaliście więc mam nadzieję, że się spodoba. Liczę na komentarze... *szepce do siebie* ;)

wtorek, 6 maja 2014

Rozdział 9

Martina

Kiedy usłyszałam słowa Oktawii, moje serce zamarło. Znowu? On? Zaczęłam się zachodzić. Kaspian podtrzymał mnie za ramiona zanim upadłam.
- Nie martw się. - szepnął mi do ucha, przytulając mnie. - Legion! Do broni! Centurioni na naradę!
Posadził mnie na sofie, bałam się. Przed oczami stawały mi wspomnienia. Nessos - brzydziło mnie to imię.
- Posłuchajcie mnie teraz wszyscy! - zaczął znów - Centaurowie to łucznicy, więc wszyscy łucznicy w legionie zajmą dobre miejsca, niezależnie od kohorty! Frank, jeśli się zgodzisz chciałbym żebyś to ty zrazem z Diego - tu wskazał na centuriona V kohorty - dowodził tym oddziałem.
- Myślałem, że ty też jesteś łucznikiem. Może lepiej jeśli ty weźmiesz dowodzenie nad swoimi żołnierzami?
- Normalnie tak, ale Tina wtedy zajmuję się resztą. - obrócił się do mnie. - Wracaj do domu, weź Mirę i zamknij się. Nie pozwolę mu drugi raz cię zabrać. - wzrok miałam szklisty, a twarz nieobecną, ale kiwnęłam głową.
- Ale właściwie dlaczego walczycie z centaurami? - spytał się Percy - te które my znamy to przyjaciele.
Wstałam i spojrzałam na niego, na oczy cisnęły mi się łzy.
- Kiedy bogowie odeszli ze Starego Kontynentu, razem z nimi odszedł król centaurów - Chejron.
- On... Królem? - Jackson szepnął do Annabeth.
- Większość jego poddanych ruszyła za nim. - kontynuowałam. - Został tu jednak Nessos, znany także jako Przewoźnik.
- Ten który porwał Dejanirę? - spytał Piper.
- Nie ją pierwszą i nie ostatnią. - odpowiedziałam. - Znalazł przychylnych sobie centaurów i uznał się za ich nowego króla. Byłam jedną z dziewczyn które porwał. Przeżyłam dużo, ale to było gorsze. Jak to wspominam, pamiętam tylko jak wszystkie chciałyśmy umrzeć. - spojrzałam na Nicka. Widziałam w nim zdziwienie i pewnego rodzaju złość, ale nie rozumiałam tego.
- Wracaj już do domu, nie wychodź! - powiedział Kaspian.
Wzięłam Mirę na ręce i poszłam do Domu Pretorskiego.

 Nico

Sam nie wiem co się zemną dzieje. Dlaczego się tym tak przejąłem? Jasne, mogłem jej współczuć (?) - tak, mogło być mi przykro (?) - pewnie! Tylko dlaczego czułem też złość? Nie miałem pojęcia, przecież znaliśmy się od dwóch tygodni! Kiedy na mnie spojrzała, próbowałem tego nie okazywać. Nie dość, że Jason myślał... No myślał.. Co myślał. To jeszcze to dziwne wrażenie gniewu. Chciałem się jakoś skarcić, ale uznałem że facepalm  byłby uznany za "nietaktowny", więc nie zrobiłem nic. Kaspian patrzył za nią, potem odwrócił się do nas, w jego oczach - tak podobnych do jej oczu, nie myśl tak! - było widać chwilowy strach. Rozumiałem go, ja też często bałem się o Hazel, no i o Biancę. Zwrócił się do wszystkich.
- Słyszeliście, nie mogę jej tam puścić. Dobra, po prostu, wyślijmy ich jak najwięcej do Tartaru. - odwrócił się do nas. - Jeśli nie macie tu swoich zbroi to dopasujcie sobie któreś z naszych, oni lubią używać zatrutych strzał.
Wszyscy rozeszli się po zbroje i broń, po chwili kohorty i oddział łuczniczy zajmowali swoje miejsca w bitwie. Walka toczyła się zażarcie, widziałem jak II kohorta - która już od dłuższego czasu powstrzymywała atak- ewakuowała się do szpitala.Strzały latały dookoła, walczyłem mieczem z centaurem, o czarny końskim ciele i takich samych długich włosach, związanych w kucyk. Wyglądał jak 30 - latek, był mocno umięśniony i wściekły. Kaspian miał zamiar dowodzić, ale pozostawił to Annabeth - córka bogini strategi - sam osłaniał mnie, z wzniesienia. Kiedy inny centaur nadbiegł pomóc mojemu przeciwnikowi, zestrzelił go. Ścieraliśmy się dłuższą chwilę, przy każdym jego ataku odbijałem cios. Nagle poczułem straszliwy, palący ból w prawej ręce. Nie miałem sił uderzyć mieczem. Przeniosłem się cieniem, stałem tuż obok Kaspiana.
- Wybacz, nie widziałem go! - krzyknął zestrzelając kolejnych kilku centaurów. Spojrzał na ranę, strzała nie była wbita w kość, miejsce przebicia lekko zzieleniało. - Zatruta, idź do Martiny, ona będzie wiedziała co zrobić.
Zrobiłem jak kazał. Stałem w wielkim holu, rozglądałem się za córką Hekate. Usłyszałem nucenie, poszedłem w tamtym kierunku. Wszedłem po schodach, i dotarłem do dużych drzwi. Zza nich dobiegł mnie dźwięk muzyki. Zapukałem, raz się żyje nie? Drzwi otworzyła mi Martina, nie dało się nie zauważyć, że miała na sobie tylko krótkie szorty i bluzkę do połowy brzucha.
- Nico? -zauważyła strzałę - Ooo, siadaj.
Usiadłem na wskazanym przez nią fotelu, Mira bawiła się jakimś sztyletem, nie zdziwiło mnie to - była herosem. Martina przyniosła apteczkę półboga. Nożycami odcięła promień. Cążkami wyjęła grot, skrzywiłem się.
- Spokojnie, Mira wyjdź na balkon.
- Nie, chce patrzeć. - powiedziała dziewczynka.
Martina zamarła i westchnęła ciężko.
- Miranda!
- Idę.
Wymaszerowała posłusznie, usiadła na poduszce i dalej się bawiła.
- Masz podejście. - stwierdziłem krzywiąc się kiedy przemywała ranę.
- Gdybym nie miała podejścia, wszyscy weszliby mi na głowę. Będzie piekło. - szepnęła.
- To musi być... spirytus? A nektar?
- Jeśli użyję tylko nektaru, rana się zrośnie, a trucizna zostaje. Miałeś wiele szczęścia, strzała była niedokładnie zanurzona w ich krwi.
-To jest szczęście? - spojrzałem na nią.
- Tak, przebiła tylko mięśnie i była źle zatruta. No, teraz nektar.
Siedzieliśmy w ciszy, polewała mnie nektarem, lekko szczypało, ale przynosiło ulgę. Po kilku minutach na ręce została tylko rysa jak po zadrapaniu. Wziąłem miecz do ręki, spróbowałem zmierzyć się z powietrzem, ale poczułem ból w mięśniach.
- Nie forsuj się, jeszcze powalczysz, teraz odpoczywaj. Mięśnie są teraz delikatne, za kilka godzin będzie już dobrze. Jak oni sobie radzą? - spytała w końcu.
- Dają sobie radę, nie denerwuj się.
- Bardzo widać? - spytała i usiadła na fotelu obok.
- Trochę, - pomyślałem, że spytam się co właściwie zrobił jej Nessos - wiesz...
Nie udało się. Zdanie przerwał mi pisk Miry, wybiegliśmy na balkon. Stał tam centaur -ten sam z którym walczyłem -, nie miałem pojęcia jak się tam dostał.
- No, no, no. Znów się spotykamy. Tęskniłaś? - Wyjęła miecze, chciała się na niego rzucić. Ten pokazał jej, że trzyma na grzbiecie Mirę. - Nie chcesz chyba zrobić jej krzywdy prawda?
- Zostaw ją, to jeszcze dziecko! - krzyknęła
- Oddam ją, biorę ciebie. - zaproponował Nessos.
- Zgoda. - odrzuciła miecze, które natychmiast znikły. Duat - pomyślałem. Martina zagwizdała, a na wielkim balkonie wylądował Hurricane. Centaur posadził ją na nim, złapał Martinę. Nie walczyła z nim, spojrzała na dziewczynkę. Jakby przekazywała jej swoje myśli, chciałem jej pomóc, ale poczułem uderzenie w potylicę. Straciłem świadomość.
_________________________________________________________________________________

I jak? Długo, krótko?  Dobrze czy źle? Czekam na wasze opinie.

piątek, 2 maja 2014

Rozdział 8

Martina

Z placu wróciliśmy przed południem, rozmawialiśmy o mojej przeszłości. To nie był zbyt miły temat, ale po prostu nie mogłam mu odmówić. Po za tym musiałam się komuś wyżalić. Szliśmy razem aż do rozdroża, stała tam statua mojej matki - Hekate Trivia. Każde z jej oblicz razem z odpowiadającą mu parą rąk skierowane było w inną stronę. Jedna z dróg prowadziła do obozu, baraków legionistów. Kolejna do miasta senatu, pełnego sklepów, urzędów i oczywiście świątyń. Na samym jej końcu stała wielka willa, Dom Pretorski. Mieszkałam tam z Kaspianem od wieków. Ostatnia prowadziła do innych willi, mniejszych domów i mieszkań. Ja skierowałam się w tą drugą, Nico w trzecią. Zanim całkiem znikł mi z oczu, zauważyłam, że jego przyjaciele się nam przeglądali. Nie byli w tym osamotnieni. Moja przyjaciółka Ava zrezygnowała z "zajmującej" rozmowy ze swoim byłym chłopakiem (Diego) i podeszła do mnie.
- Gdzie ty z nim byłaś całą noc? Szukaliśmy cię? - ruda była wyraźnie zmartwiona, ale w jej głosie słyszałam też tę podejrzliwość.
- Nigdzie nie byłam.
- Acha! Czyli kiedy wyszłaś od June poszłaś prościutko do domu? Bo Kaspian cię nie widział, ani nie słyszał. Rano cię nie było, na śniadaniu też, a teraz wracasz jak gdyby nigdy nic, i to z jakimś chłopakiem. - spojrzała na mój łuk i strzały. - Znów ćwiczyłaś, co się dzieje?
- Prima: poszłam strzelać z łuku, bo od June wyszłam przed trzecią. Secundo: nad ranem o piątej, spotkałam Nico. Tertio: Rozmawialiśmy trochę i jakoś tak wyszło. Quarto: Hurricane odleciał więc wróciłam na piechotę. Tyle!
- Nie mam do ciebie cierpliwości.
- Muszę iść się przebrać. Powiedz Kaspianowi to co ja ci powiedziałam. - Odbiegłam nie czekając na odpowiedź.
Weszłam po cichu do willi, nie chciałam zwrócić uwagi kuzyna. Nie wyszło. Kiedy weszłam do swojej sypialni, on już tam był.
- Ooo, kto się pojawił. Jak randka?
- O co ci chodzi? - zmrużyłam oczy.
- No wiesz, Hurricane przyleciał i poskarżył się Mirze, że jesteś z Niciem na placu treningowym. Nie wierzyłem, dopóki nie zobaczyłem z lotu ptaka, jak razem wracaliście z lasu. - Uśmiechnął się do mnie. - Chcesz coś jeszcze dodać?
- Taaak... Nie, wolę nie. - zrobiłam niewinną minkę.
- Powiedziałaś mu prawda?
- Wie tylko o opiece, o niczym więcej, no wie o naszym wieku i Egipcie.
- O Horusie i Anubisie też mu powiedziałaś co?
- Ehem.
- Ja cie czasami! - zacisnął palce w geście duszenia.
- Wiem, ja też cie bardzo kocham, a teraz idę się umyć.
Złapałam jeansy i czarną bluzkę z czerwonym nadrukiem krwawiącego serca.
 Całe życie moje serce krwawiło, to przeznaczenie. - pomyślałam. Wykąpałam się i wysuszyłam. Szybko się ubrałam. Poszliśmy na obiad. Chciałam być już grzeczna.

Nico

Mieliście kiedyś tak, że wracacie skądś z osobą płci przeciwnej, a za chwilę wszyscy się przewiercają cię wzrokiem? No właśnie! Ja tak nie miałem! Do tego dnia. Wszyscy spoglądali w moją stronę, gdyby nie to, że było mi strasznie gorąco i ściągnąłem bluzę naciągnąłbym kaptur.
Siedziałem w swojej sypialni. Nagle usłyszałem pukanie.
- Kto ktokolwiek tam jest, niech wejdzie. - nie miałem nic do stracenia. Do pokoju wszedł Jason.
- Część stary... Eee.. Masz nam coś do powiedzenia? - westchnąłem.
- Nie, nie specjalnie.
- No to gdzie byłeś w nocy?
- Czy ty, czasem nie wtykasz nosa w czyjeś sprawy znowu? - wkurzało mnie to.
- Dobra, - uniósł ręce w geście poddania. - wybacz. po prostu byłem ciekawy czy ty i Mar...
- Nie kończ! - odwróciłem się gwałtownie. - Nie, nic nas nie łączy jeśli o to ci chodzi!
- Okej, - uśmiechnął się dziarsko i złożył ręce. - chciałem tylko zapytać czy może trenowaliście, chciałem wiedzieć kto wygrał, ale jeśli wolisz swoją wersje. -wyszedł
Wbiłem głowę w poduszkę.
- Nico, ty kretynie.
Poszliśmy na obiad.

Martina

Siedzieliśmy przy stole, jedliśmy było całkiem miło.Widziałam, że Jason z półuśmiechem spoglądał raz na mnie, raz na Nico. Zastanawiałam się o co chodziło. Miłą atmosferę przerwało przybycie centurion II Kohorty - Oktawii. Córka Bellony biegła w pełnej zbroi. Tego dnia była jej kolej na monitorowanie granic. Nie bawiliśmy się w magiczne bariery, wystarczała Mgła i jedna kohorta na straży. Wojowniczka była ranna i zmęczona, stała teraz obok naszego stołu.
- Centaury nas otaczają. Nessos, on.. on chce Ciebie. - spojrzała na mnie.

___________________________________________________________________________________
Tym uroczym fragmentem zakończę! Krótsze, ale musiałam skończyć w tym momencie dla "efektu"!
Czekam na komentarze!