Martina
Spędziłam chyba 3 godziny z June, córka Venus najwyraźniej czekała na taką okazje. Kiedy dobrała się do moich włosów nie chciała już zostawić mnie w spokoju. W ruch poszły nożyczki, farba - wszystko. Kiedy w końcu dała mi lustro nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam.
- Całe życie na to czekałam! - oznajmiła mi. - Teraz mogę umierać.
Na mojej twarzy był też makijaż, może zasnęłam kiedy się mną "zajmowała".
Nie zamierzałam iść spać, noc była przyjemnie ciepła. Wzięłam Hurricane'a łuk i strzały. Dawno już ich nie używałam. Ruszyliśmy na plac treningowy, nie lecieliśmy. Ogier galopował przez las. Wypuściłam go, zaczął się spokojnie paść. Stałam otoczona przez tarcze, była już 4 nad ranem. Strzelałam nie przerywając, strzały wyciągałam z Duat, Hurricane leżał z opuszczonym łbem i patrzył jak zdzieram sobie palce.
- Nie patrz tak na mnie, gdybym poszła spać znów miałabym te sny...
Nagle przed moją tarczą ukazał się cień z którego ukształtował się Nico.
- Sny? - usłyszał i powtórzył. - czyli nie tylko mi się tu zdarzają.
- Co masz na myśli?
- Nikt z moich znajomych nie miewa tu snów wróżących niebezpieczeństwo.
- Też bym tak chciała. Już od dawna mam koszmary, - otrząsnęłam się. - a teraz zejdź z mojego celu!
- A jeśli nie?
- To ci coś odstrzelę. - był to żart, ale on zrobił lekko przerażoną minę i przesunął się pod drzewo. Wypuściłam strzałę która przebiła poprzednie w samym centrum tarczy.
- Muszę pogratulować Jasonowi. - spojrzała na mnie, a ja usiadłem na ziemi.
- Czego?
- Jest świetnym fryzjerem! Ma chłopak talent!
- Bardzo zabawne, - spojrzała na mnie szeroko otwartymi oczyma i usiadła obok mnie. - kosztowało mnie to 3 godziny z córką pedantycznej - to wypowiedziała ciszej - bogini. Co chwila coś jej nie pasowało, i jeszcze ta farba. Nie czuję się w tym dobrze.
- Dlaczego? Wyglądasz świetnie, jak na kogoś z błotem na twarzy. - roześmiała się. Nie wierzyłem, że mogę się przy kimś tak rozluźnić. Nie czułem się tak od kiedy... od odejścia Bianci. Spochmurniałem.
- Dzięki, Nico.
- A tak na poważnie, jakie sny?
- Och, wiedzę dziewczynę, młodą nie mogła mieć więcej niż 13 lat. Mówi, że muszę "Mu" pomóc.
- Komu?
- Tego mi nie powiedziała. Ostrzegała mnie, że Przedwieczny się budzi.
- Kim jest "przedwieczny"?
Nachyliła się i szepnęła mi do ucha.
- Chaos.
- Ale, ten... - nie chciałem wypowiadać tego na głos, imiona mają moc. - po co? Nawet nie wiedziałem, że zasnął.
- Oto chodzi. On nigdy nie zasnął do końca.
Milczała, w końcu spojrzał na mnie.
- A ty? Co śni się synowi boga Umarłych? -zagadnęła mnie z podejrzliwą miną. Nabrałem powietrza i powoli je wypuściłem. Myślałem, że może widziała to co ja. Wtedy ta rozmowa byłaby łatwiejsza.
- Mój ojciec rozmawia z Persefoną, i jakąś boginią. - zdecydowałem nie mówić jej, że to była jej matka - Mówią o swojej przyjaźni i takie tam. Tylko nie rozumiem dlaczego to ma dotyczyć mnie.
- Aha, więc mam trochę doświadczenia z bogami. Hades i Kora, przyjaźnią się tylko z podziemnymi bogami, dla nich reszta nieśmiertelnych to tylko "przymusowi koledzy", dla utrzymania pokoju. Może to nic takiego, albo mają co do ciebie jakieś plany.
- Oby dobre... Mam do ciebie tylko jedno nurtujące mnie pytanie... - wyciągnąłem złote pióro znalezione na polu bitwy. - Jak się zmienił?
- Idzie ścieżką Horusa, boga wojny. Potrafimy się zmieniać w święte zwierzęta naszych patronów.
- Skoro tak. Jakie jest święte zwierzę Anubisa?
Wstała i stanęła naprzeciwko mnie, z jej skóry wyrosła czarna jak noc sierść, ręce i nogi zmieniły się w łapy. Przede mną siedziała teraz samica czarnego szakala.
- Wow, niezła sztuczka. Wyglądasz jeszcze lepiej. - lekko zawarczała i położyła uszy po sobie. - Dobra, tylko nie gryź. - zaśmiałem się a ona przyjęła swój normalny kształt. Siedziała teraz naprzeciw mnie, a ja nie mogłem oprzeć się pokusie żeby spojrzeć jej w oczy, dalej nie wiem dla czego. Kiedy to zrobiłem nie odwróciła wzroku jak poprzednim razem, uśmiechnęła się. Ja zobaczyłem coś z mojej dawnej przeszłości, kiedy byłem dzieckiem. Te oczy, na pewno to je widziałem. Coś mną wstrząsnęło, ciarki przeleciały mi po plecach.
- Co jest? - przybliżyła się do mnie, teraz była przy moim boku.
- Byłaś kiedyś w Wenecji?
- Ta..., tak. Skąd to pytanie?
- Kiedy?
- Między 26 a 48 rokiem, XX wieku, wyjechałam z Włoch przed wojną, cały Legion był czasowo ukryty, nie chcieliśmy się mieszać.
- Wiedziałem, pracowałaś gdzieś?
Była zdziwiona i zdenerwowana.
- Nie, nie powiem ci dopóki nie powiesz mi o co ci chodzi!
- Wiem, że to dziwne, ale mam wrażenie, że cię widziałem kiedy byłem mały. Od początku wyglądałaś znajomo. Więc chciałem cię zapytać.
- Tak, Nico masz rację. Kiedy mieszkaliśmy z Kaspianem w Wenecji pracowałam jako opiekunka, i tak zajmowałam się kiedyś dziećmi z rodziny di Angelo, ale nie wiedziałam, że to mógłbyś być ty lub, że będziesz pamiętać.
Potem długo opowiadała mi o tym, jaki byłem jako dziecko. dowiedziałem się że kiedy miałem rok zajmowała się Biancą. Moja starsza siostra bała się burzy, a Martina zaczęła jej śpiewać. Próbowała ją uspokoić, żeby już nie płakała. Bianca spojrzała na nią i spytała:
- "Dlaczego ty się nie boisz?"
- "Bo burza przejdzie, strach przeminie, a zza chmury wyjdzie słońce. Kiedy twój braciszek podrośnie powiemy mu to samo, są potwory straszniejsze od burz."
Wtedy na pewno żadne z nas by nie wiedziało o co chodzi. Teraz wszystko stało się dla mnie jasne. Mój ojciec wysłał Martinę by chroniła mnie i inne jego dzieci. Burza budziła w nas lęk bo była domeną Zeusa, a ona... pomogła nam to przezwyciężyć.
___________________________________________________________________________________
No, napisałam, nie chciałam się rozpisywać, ale wyszło jak wyszło. Jutro znów do szkoły. Będę miała jeszcze trochę czasu przez majówkę, ale rozdziały nie będą teraz tak często dodawane. Nauka! Dopiero na koniec czerwca znów przyjdzie wysyp rozdziałów, chyba, że trafi się grypa lub inne wolne dni. Miłego czytania!!! Komentujcie.
- Nie patrz tak na mnie, gdybym poszła spać znów miałabym te sny...
Nagle przed moją tarczą ukazał się cień z którego ukształtował się Nico.
- Sny? - usłyszał i powtórzył. - czyli nie tylko mi się tu zdarzają.
- Co masz na myśli?
- Nikt z moich znajomych nie miewa tu snów wróżących niebezpieczeństwo.
- Też bym tak chciała. Już od dawna mam koszmary, - otrząsnęłam się. - a teraz zejdź z mojego celu!
- A jeśli nie?
- To ci coś odstrzelę. - był to żart, ale on zrobił lekko przerażoną minę i przesunął się pod drzewo. Wypuściłam strzałę która przebiła poprzednie w samym centrum tarczy.
Nico
Patrzyłem na strzały które przebijały swoje cele. Martina wyglądała inaczej, pomimo podkrążonych oczu, i lekko rozmazanego od porannych łez tuszu w nowej fryzurze było jej do twarzy. Dlaczego tak pomyślałem? Nie mam pojęcia. W końcu odezwałem się.- Muszę pogratulować Jasonowi. - spojrzała na mnie, a ja usiadłem na ziemi.
- Czego?
- Jest świetnym fryzjerem! Ma chłopak talent!
- Bardzo zabawne, - spojrzała na mnie szeroko otwartymi oczyma i usiadła obok mnie. - kosztowało mnie to 3 godziny z córką pedantycznej - to wypowiedziała ciszej - bogini. Co chwila coś jej nie pasowało, i jeszcze ta farba. Nie czuję się w tym dobrze.
- Dlaczego? Wyglądasz świetnie, jak na kogoś z błotem na twarzy. - roześmiała się. Nie wierzyłem, że mogę się przy kimś tak rozluźnić. Nie czułem się tak od kiedy... od odejścia Bianci. Spochmurniałem.
- Dzięki, Nico.
- A tak na poważnie, jakie sny?
- Och, wiedzę dziewczynę, młodą nie mogła mieć więcej niż 13 lat. Mówi, że muszę "Mu" pomóc.
- Komu?
- Tego mi nie powiedziała. Ostrzegała mnie, że Przedwieczny się budzi.
- Kim jest "przedwieczny"?
Nachyliła się i szepnęła mi do ucha.
- Chaos.
- Ale, ten... - nie chciałem wypowiadać tego na głos, imiona mają moc. - po co? Nawet nie wiedziałem, że zasnął.
- Oto chodzi. On nigdy nie zasnął do końca.
Milczała, w końcu spojrzał na mnie.
- A ty? Co śni się synowi boga Umarłych? -zagadnęła mnie z podejrzliwą miną. Nabrałem powietrza i powoli je wypuściłem. Myślałem, że może widziała to co ja. Wtedy ta rozmowa byłaby łatwiejsza.
- Mój ojciec rozmawia z Persefoną, i jakąś boginią. - zdecydowałem nie mówić jej, że to była jej matka - Mówią o swojej przyjaźni i takie tam. Tylko nie rozumiem dlaczego to ma dotyczyć mnie.
- Aha, więc mam trochę doświadczenia z bogami. Hades i Kora, przyjaźnią się tylko z podziemnymi bogami, dla nich reszta nieśmiertelnych to tylko "przymusowi koledzy", dla utrzymania pokoju. Może to nic takiego, albo mają co do ciebie jakieś plany.
- Oby dobre... Mam do ciebie tylko jedno nurtujące mnie pytanie... - wyciągnąłem złote pióro znalezione na polu bitwy. - Jak się zmienił?
- Idzie ścieżką Horusa, boga wojny. Potrafimy się zmieniać w święte zwierzęta naszych patronów.
- Skoro tak. Jakie jest święte zwierzę Anubisa?
Wstała i stanęła naprzeciwko mnie, z jej skóry wyrosła czarna jak noc sierść, ręce i nogi zmieniły się w łapy. Przede mną siedziała teraz samica czarnego szakala.
- Wow, niezła sztuczka. Wyglądasz jeszcze lepiej. - lekko zawarczała i położyła uszy po sobie. - Dobra, tylko nie gryź. - zaśmiałem się a ona przyjęła swój normalny kształt. Siedziała teraz naprzeciw mnie, a ja nie mogłem oprzeć się pokusie żeby spojrzeć jej w oczy, dalej nie wiem dla czego. Kiedy to zrobiłem nie odwróciła wzroku jak poprzednim razem, uśmiechnęła się. Ja zobaczyłem coś z mojej dawnej przeszłości, kiedy byłem dzieckiem. Te oczy, na pewno to je widziałem. Coś mną wstrząsnęło, ciarki przeleciały mi po plecach.
- Co jest? - przybliżyła się do mnie, teraz była przy moim boku.
- Byłaś kiedyś w Wenecji?
- Ta..., tak. Skąd to pytanie?
- Kiedy?
- Między 26 a 48 rokiem, XX wieku, wyjechałam z Włoch przed wojną, cały Legion był czasowo ukryty, nie chcieliśmy się mieszać.
- Wiedziałem, pracowałaś gdzieś?
Była zdziwiona i zdenerwowana.
- Nie, nie powiem ci dopóki nie powiesz mi o co ci chodzi!
- Wiem, że to dziwne, ale mam wrażenie, że cię widziałem kiedy byłem mały. Od początku wyglądałaś znajomo. Więc chciałem cię zapytać.
- Tak, Nico masz rację. Kiedy mieszkaliśmy z Kaspianem w Wenecji pracowałam jako opiekunka, i tak zajmowałam się kiedyś dziećmi z rodziny di Angelo, ale nie wiedziałam, że to mógłbyś być ty lub, że będziesz pamiętać.
Potem długo opowiadała mi o tym, jaki byłem jako dziecko. dowiedziałem się że kiedy miałem rok zajmowała się Biancą. Moja starsza siostra bała się burzy, a Martina zaczęła jej śpiewać. Próbowała ją uspokoić, żeby już nie płakała. Bianca spojrzała na nią i spytała:
- "Dlaczego ty się nie boisz?"
- "Bo burza przejdzie, strach przeminie, a zza chmury wyjdzie słońce. Kiedy twój braciszek podrośnie powiemy mu to samo, są potwory straszniejsze od burz."
Wtedy na pewno żadne z nas by nie wiedziało o co chodzi. Teraz wszystko stało się dla mnie jasne. Mój ojciec wysłał Martinę by chroniła mnie i inne jego dzieci. Burza budziła w nas lęk bo była domeną Zeusa, a ona... pomogła nam to przezwyciężyć.
___________________________________________________________________________________
No, napisałam, nie chciałam się rozpisywać, ale wyszło jak wyszło. Jutro znów do szkoły. Będę miała jeszcze trochę czasu przez majówkę, ale rozdziały nie będą teraz tak często dodawane. Nauka! Dopiero na koniec czerwca znów przyjdzie wysyp rozdziałów, chyba, że trafi się grypa lub inne wolne dni. Miłego czytania!!! Komentujcie.